Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/98

Ta strona została przepisana.

zwiastują duszę trawioną myślą niby wyrzutem. Żal lub nieszczęście kryją się tu wstydliwie pod konceptem. Nie widzę owych kobiet, z któremi lubiłbym walczyć, które ciągną człowieka w przepaść. Gdzie znaleźć energję w Paryżu? Sztylet jest tu osobliwością, którą się wiesza na złoconym gwoździu i stroi w ładną pochewkę. Kobiety, myśli, uczucia, wszystko podobne jest do siebie. Niema już namiętności, bo zanikły charaktery. Stany, dusze, majątki, wszystko zrównano; wszyscy wdzialiśmy czarne ubranie, niby żałobę po Francji. Nie kochamy tych, którzy nam są równi. Kochankom trzeba różnic któreby musieli zatrzeć, odległości któreby musieli przebyć. Ten czar miłości zniknął z rokiem 1789! Nasza nuda, nasza mdłość, są rezultatem polityki. We Włoszech bodaj wszystko odcina się ostro. Kobieta jest tam jeszcze drapieżnem zwierzęciem, niebezpieczną syreną, bez rozumu, bez logiki innej niż logika jej zachceń i apetytów. Trzeba się mieć przed niemi na baczności jak przed tygrysem...
Pani Firmiani przerwała ten monolog, którego niepodobna oddać w jego tysiącu sprzecznych, niedokończonych, mętnych myśli. Czyż cała wartość marzenia nie polega na jego nieuchwytności; czyż nie jest ono jakby oparem intelektu?
— Pragnę, rzekła ujmując go pod ramię, przedstawić pana kobiecie, która, z tego co słyszała o panu, gorąco życzy sobie pana poznać.
Zaprowadziła go do przyległego salonu; gestem, spojrzeniem i uśmiechem paryżanki wskazała mu damę siedzącą przy kominku.
— Kto to taki? spytał żywo hrabia de Vandenesse.
— Kobieta, o której pan z pewnością niejeden raz rozmawiał, bądź chwaląc ją bądź obmawiając; kobieta-samotność, istna tajemnica.
— Jeżeli pani była kiedy dobra w życiu, błagam, niech mi pani powie, jak ona się nazywa?
— Margrabina d’Aiglemont.
— Pójdę poprosić jej o lekcje: umiała z bardzo miernego czło-