sić kobietom... Zaczęłam się śmiać. Jestem pewna mego Pawła tak jak samej siebie. Wrócisz mi bogatym i wiernym. Ja jedna znam twoją kobiecą delikatność i twoje tajemne uczucia, które czynią z ciebie rozkoszny kwiat ludzki godny niebios. Bordeaux miało rację, że ci dało twój ładny przydomek. Któż będzie hodował mój delikatny kwiat? Serce przeszywają mi okropne myśli. Ja, jego żona, ja, jego Nini, jestem tutaj, kiedy on może już cierpi! A ja, tak zrośnięta z tobą, nie mogę podzielić twoich smutków, przygód, niebezpieczeństw! Komu je zwierzysz? Jak mogłeś się obejść bez uszka, któremu mówiłeś wszystko? Droga mimozo unoszona wichrem, czemuś się wyrwała z jedynego gruntu, gdzie mogłaś roztaczać swoje wonie? Zdaje mi się, że jestem samotna od dwóch wieków, zimno mi w Paryżu. Bardzo płakałam! Być przyczyną twej ruiny! cóż za temat dumań dla kochającej kobiety! Tyś mnie traktował jak dziecko, któremu się daje wszystko czego zażąda; jak kurtyzanę, dla której szaleniec trwoni cały majątek.
„Och, ta twoja rzekoma delikatność była zniewagą. Czy myślisz, że nie mogłam się obejść bez tualet, bez balów, bez Opery, bez sukcesów? Czy ja jestem wietrznica? Czy myślisz, że niezdolna byłam do poważnych myśli, że nie mogłam być narzędziem twego losu, jak byłam narzędziem przyjemności? Gdybyś nie był daleko odemnie, cierpiący i nieszczęśliwy, połajałabym cię, mój panie, za taką impertynencję. Poniżać żonę w ten sposób! Boże, pocóż ja bywałam w świecie? aby głaskać twoją próżność; stroiłam się dla ciebie, wiesz dobrze. Gdybym w czem zawiniła, byłabym bardzo ukarana; rozłąka z tobą jest twardą pokutą za nasze serdeczne życie. Ta rozkosz była zbyt doskonała, trzeba ją było spłacić jakąś wielką boleścią, i oto przyszła! Po tych upojeniach, tak starannie ukrytych oczom świata, po tem nieustannem święcie przeplatanem szaleństwem naszej miłości, nic nie jest możliwe prócz samotności. Samotność, drogi mój, karmi wielkie uczucia, tęsknię do niej. Cobym robiła w świecie? komu święcić swoje tryumfy? Ach! żyć w Lanstrac, w tym majątku urządzonym przez twego ojca, w zamku który ty odnowiłeś tak bo-
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/128
Ta strona została przepisana.