stania moją żoną. Panienka trzydziestosześcioletnia, na honor! wychowana w najlepszych zasadach purytańskich, istna kwoczka, która utrzymuje, że cudzołożne żony powinno się palić publicznie. — Skąd nastarczonoby drzewa? odpowiedziałem. Byłbym ją oczywiście posłał do wszystkich djabłów, zważywszy że dwieście czterdzieści tysięcy funtów renty nie są żadną ceną mojej wolności, mojej wartości fizycznej i moralnej, ani mojej przyszłości. Ale ona jest jedyną spadkobierczynią starego podagryka, jakiegoś londyńskiego piwowara, i ten, w dość określonym czasie, ma jej zostawić majątek conajmniej równy temu, który już posiada ta pieszczoszka. Poza temi zaletami, ma czerwony nos, oczy zdechłej kozy, kibić która mnie przejmuje strachem by się nie złamała na troje jeżeli upadnie; wygląda na źle pomalowaną lalkę; ale jest bajecznie oszczędna; ale będzie ślepo ubóstwiała męża; ale ma charakter angielski; będzie mi prowadziła mój pałac, moje stajnie, mój dom, moje dobra lepiej od wszelkiego intendenta. Ma wzniosłą godność cnoty; trzyma się prosto jak powiernica z Komedji Francuskiej; jestem święcie przekonany że ją niegdyś wbito na pal i że pal złamał się jej w ciele. Miss Stevens jest zresztą natyle biała, aby nie było zbyt przykrem poślubić ją, skoro trzeba będzie koniecznie. Ale — szczegół wzruszający! — ma ręce dziewicy cnotliwej jak Arka święta; są tak czerwone, że nie wyroiłem jeszcze sposobu wybielenia ich bez zbytnich kosztów; nie wiem też, jak jej ostrugać palce, podobne do kiełbasek. Och, ma absolutnie coś z piwowara przez swoje ręce, i z arystokracji przez swoje pieniądze; ale nadaje sobie zbyt wielkie tony, jak bogate Angielki które chcą uchodzić za wielkie damy, i nie dość pilnie chowa swoje homarze łapy. Nigdy ta kobieta, która się nazywa Dina, nie ośmieli się mnie sądzić; nigdy mi się nie sprzeciwi; będę jej Izbą panów, jej lordem, jej Izbą gmin.
„Słowem, Pawle, ta pannica jest niezaprzeczonym dowodem genjuszu angielskiego; przedstawia produkt mechaniki angielskiej na szczycie doskonałości; z pewnością sfabrykowano ją w Manche-
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/142
Ta strona została przepisana.