się w sercu, gdzie przechował je długo nie wyrażając ich; później, kiedy uczuł że są sprzeczne z zasadami świata, umiał dobrze myśleć a źle czynić. Pojedynkowałby się o byle słówko, a drżał na myśl o odprawieniu służącego: nieśmiałość jego objawiała się w walkach wymagających ciągłości woli. Zdolny do wielkich rzeczy aby uciec przed prześladowaniem, nie umiałby go ani uprzedzić systematycznym oporem, ani stawić mu czoła trwałem napięciem sił. Tchórzliwy w myśli, śmiały w uczynkach, zachował długo ową ukrytą naiwność, czyniącą z człowieka dobrowolną ofiarę rzeczy, którym pewne charaktery nie umieją stawić czoła, woląc raczej cierpieć je niż się skarżyć. Zamknął się w starym pałacu ojca, bo nie miał dosyć pieniędzy aby przestawać z miejscową młodzieżą; zazdrościł im zabaw, nie mogąc ich dzielić. Stary szlachcic wiózł go co wieczór w starym powozie, ciągnionym przez stare konie w lichej uprzęży, w asyście nędznie odzianych starych lokajów, w towarzystwo rojalistyczne, złożone ze szczątków szlachty urzędniczej i szlachty rycerskiej. Owe dwie szlachty, zjednoczone od Rewolucji aby stawić czoło wpływom Cesarstwa, przeobraziły się w miejscową arystokratę. Przytłoczone ogromnemi i ruchliwemi majątkami portowych magnatów, owo Saint-Germain miasta Bordeaux odpowiadało wzgardą na zbytek, jaki roztaczały wówczas handel, władze cywilne i wojskowość. Zbyt młody aby rozumieć odcienie społeczne oraz potrzeby ukryte pod pozomemi błahostkami zrodzonemi z owych odcieni, Paweł nudził się wśród tych antyków, nie wiedząc iż później młodzieńcze jego stosunki zapewnią mu arystokratyczną wyższość, jaką Francja zawsze będzie lubiła. Niejaką rozrywką po nudzie owych wieczorynek były mu ćwiczenia, w jakich smakują młodzi chłopcy, gdyż ojciec nakazywał mu je. Dla starego szlachcica robić bronią, wybornie jeździć konino, grać w piłkę, mieć piękne maniery, słowem światowe wychowanie dawnej szlachty było wszystkiem. Paweł fechtował się co rano, chodził do rajtszuli i strzelał z pistoletu. Resztę czasu czytywał powieści, ojciec bowiem nie uznawał wyższych studjów, któremi się dziś zwykło kończyć wy-
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/18
Ta strona została przepisana.