stępnie otrząsnęła się ze wstydu i odparła z zimną krwią właściwą temu typowi kobiet:
— Skoro pan jest adwokatem rzekomego Chaberta, niech mi pan łaskawie powie...
— Pani, przerwał Derville, jestem jeszcze adwokatem zarówno pani jak adwokatem pułkownika. Czy pani sądzi, że chciałbym stracić klientkę tak cenną jak pani? Ale pani mnie nie słucha...
— Proszę, niech pan mówi, rzekła uprzejmie.
— Pani majątek pochodzi od hrabiego Chabert, a pana męża odtrąciła. Ma pani olbrzymią fortunę, a pozwala mu pani żebrać. Pani hrabino, adwokaci są bardzo wymowni, kiedy sprawa jest wymowna sama przez się; są tutaj okoliczności zdolne poruszyć przeciw pani opinję.
— Ależ, proszę pana, rzekła hrabina zniecierpliwiona sposobem w jaki Derville obracał ją na wolnym ogniu, przypuściwszy że pański Chabert istnieje, trybunały utrzymają moje drugie małżeństwo przez wzgląd na dzieci; co najwyżej zwrócę panu Chabert dwieście dwadzieścia pięć tysięcy franków.
— Pani, nie wiemy, jakiemi oczami sąd spojrzy na kwestję uczuciową. O ile, z jednej strony, mamy matkę i dzieci, o tyle z drugiej mamy człowieka przygniecionego nieszczęściami, zniszczonego przez panią, przez pani nieczułość. Odzie znajdzie żonę? A przytem, czy sędziowie mogą deptać prawa? Pani małżeństwo z pułkownikiem ma za sobą prawo, pierwszeństwo. Ale jeżeli panią odmalują we wstrętnych kolorach, może pani znaleźć przeciwnika, którego się pani nie spodziewa. Tu jest niebezpieczeństwo, od którego chciałbym panią uchronić.
— Nowego przeciwnika, rzekła, kogo? — Hrabiego Ferraud.
— Pan Ferraud jest do mnie nadto przywiązany, nadto mnie zaś szanuje jako matkę swoich dzieci...
— Niech pani nie mówi o tych głupstwach, przerwał Derville, adwokatom nawykłym czytać w głębi serc. W tej chwili, hrabia
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/192
Ta strona została przepisana.