Pozwól mi pan naprawić swoje głupstwa, stary dzieciaku! Niech pan uważa na siebie, ona byłaby zdolna wciągnąć pana w pułapkę i zamknąć w Charenton. Doręczę jej urzędownie nasze akty, aby pana zabezpieczyć od wszelkiej podrywki.
Biedny pułkownik usłuchał swego młodego dobroczyńcy i wyszedł szepcąc słowa przeprosin. Zwolna zstępował po ciemnych schodach, zatopiony w posępnych myślach, zmiażdżony może ciosem jaki otrzymał, ciosem dlań najokrutniejszym, najgłębiej wnikającym w serce. Zeszedłszy na sam dół, usłyszał szelest sukni, i ujrzał żonę.
— Niech pan pójdzie, rzekła biorąc go pod ramię ruchem który był jej właściwy niegdyś.
Gest hrabiny, głos jej który odzyskał swój wdzięk, wystarczyły aby uśmierzyć gniew pułkownika, który dał się zaprowadzić do powozu.
— No, niech pan wsiada, rzekła hrabina, kiedy lokaj spuścił stopień.
I znalazł się, jakby czarami, obok swej żony w karecie.
— Dokąd jaśnie pani każe jechać? spytał lokaj.
— Do Groslay, rzekła.
Konie ruszyły i przebyły cały Paryż.
— Panie! rzekła hrabina do pułkownika głosem, który zdradzał niezwykłe wzruszenie.
W takich chwilach, serce, nerwy, fizjognomja, dusza i ciało, wszystko, każde włókno drży. Mamy wrażenie, że życie nie jest w nas; wychodzi z nas, tryska, udziela się zaraźliwie, przelewa się spojrzeniem, głosem, gestem, narzucając naszą wolę innym. Stary żołnierz zadrżał słysząc to jedyne słowo, to pierwsze, to okrutne: „Panie!“ Ale też to był równocześnie wyrzut, prośba, przebaczenie, nadzieja, rozpacz, zapytanie, odpowiedź. To słowo obejmowało wszystko. Trzeba było być urodzoną aktorką aby wlać tyle wymowy, tyle uczucia w jedno słowo. Prawda nie jest pełna w swoim wyrazie, nie dobywa wszystkiego na zewnątrz, ukazuje wszystko co który zdra-
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/198
Ta strona została przepisana.