— Rób jak chcesz! odparła hrabina, ja oświadczam, że nie mięszam się do tej sprawy. Nie mogę, nie powinnam.
Delbecq przybył od kilku dni; w myśl instrukcji hrabiny, intendent umiał pozyskać zaufanie starego żołnierza. Nazajutrz tedy, pułkownik Chabert pojechał z ex-adwokatem do Saint-Leu-Taverny, gdzie Delbecq kazał przygotować u rejenta akt ułożony w formie tak brutalnej, że, wysłuchawszy lektury, pułkownik opuścił gwałtownie kancelarję.
— Kroćset bomb! ładny byłby ze mnie ananas! ależ jabym uchodził za fałszerza, wykrzyknął.
— Proszę pana, rzekł Delbecq, nie radzę panu podpisywać za szybko. Na pańskiem miejscu, wycisnąłbym comajmniej trzydzieści tysięcy franków renty z tego procesu, bo paniby je dała.
Spiorunowawszy starego hultaja spojrzeniem uczciwego człowieka, pułkownik uciekł, miotany tysiącem uczuć. Znów stał się nieufny, oburzał się, uspokajał. W końcu wszedł do parku przez wyłom w murze, aby odpocząć i podumać swobodnie w kiosku, z którego widać było drogę do Saint-Leu. Ponieważ ścieżka była wysypana żółtym piaskiem, którego się używa zamiast żwiru, hrabina, siedząca w saloniku w tym małym domku, nie słyszała pułkownika. Zbyt była zajęta powadzeniem swej sprawy, aby zwrócić uwagę na lekki szmer kroków. Stary żołnierz również nie spostrzegł żony.
— No i cóż, panie Delbecq, podpisał? spytała hrabina intendenta, skoro ujrzała go na ścieżce.
— Nie, pani hrabino. Nie wiem nawet, co mu się stało. Stary koń stanął dęba.
— Trzeba go będzie tedy wpakować do Charenton, skoro go mamy w ręku.
Pułkownik, który odzyskał młodzieńczą sprężystość aby przeskoczyć żywopłot, znalazł się w mgnieniu oka przed intendentem, któremu wymierzył najpiękniejszą parę policzków, jaka kiedykolwiek rozległa się na licach kauzyperdy.
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/205
Ta strona została przepisana.