— Dodaj, że stare kanie umieją wierzgać, rzekł.
Wyładowawszy gniew, pułkownik nie czuł już siły aby przeskoczyć rów.
Prawda ukazała się w całej nagości. Słowa hrabiny i Delbecqa odsłoniły mu spisek, którego miał być ofiarą. Czułość, jaką go otoczono, była przynętą, aby go chwycić w pułapkę. Słowa te były niby kropla subtelnej trucizny, która spowodowała u starego żołnierza nawrót fizycznych i moralnych cierpień. Wrócił do kiosku bramą parkową, idąc wolno jak człowiek złamany. Zatem, niema dlań spokoju ani spoczynku! Trzeba mu było rozpocząć z tą kobietą wstrętną wojnę, o której mówił mu Derville, żyć procesami, karmić się żółcią, pić co rano kielich goryczy. A przytem, okropna myśl, gdzie znaleźć pieniądze aby opłacić kaszta pierwszych instancyj? Chwycił go taki wstręt do życia, że, gdyby była w pobliżu woda, byłby się w nią rzucił; gdyby miał pod ręką pistolety, byłby sobie wypalił w łeb. Następnie popadł znów w zamęt myśli, jaki, tuż po rozmowie z Dervillem u mleczarza, przeobraził jego duszę. Przybywszy wreszcie do kiosku, wszedł na górę, do saloniku, którego szklane ściany otwierały czarujący widok na całą dolinę; zastał żonę siedzącą na krześle. Hrabina patrzała w przestrzeń zachowując zupełny spokój, z owym nieprzeniknionym wyrazem twarzy, jaki umieją przybrać kobiety gotowe na wszystko. Wytarła oczy jakgdyby płakała, bawiła się bezmyślnie różową szarfą u paska. Jednakże, mimo pozornego spokoju, nie mogła się wstrzymać od drżenia, widząc swego czcigodnego dobroczyńcę, wyprostowanego, z bladą twarzą i surowem czołem.
— Pani, rzekł wpatrzywszy się w nią bystro i zmusiwszy ją do rumieńca, pani, ja cię nie przeklinam, ja tobą gardzę. Dziękuję teraz przypadkowi, który nas rozłączył. Nie czuję nawet żądzy zemsty, nie kocham cię już. Nie chcę od ciebie nic. Żyj spokojnie na wiarę mego słowa, więcej ono warte niż gryzmoły wszystkich rejentów. Nie upomnę się nigdy o nazwisko, które może uświetni-
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/206
Ta strona została przepisana.