dlań szacunek i uznanie. Glos rejenta zdobywał serca mową uczciwości. Bez sztuczek szedł prosto do celu, krusząc złe myśli ścisłemi pytaniami. Bystry rzut oka, doświadczenie, dawały mu ów dar, który pozwala wniknąć w głąb sumień i czytać tajemne myśli. Mimo iż surowy w interesach, patrjarcha ów posiadał patrjarchalną wesołość. Lubił piosnkę przy stole, przestrzegał uroczystości rodzinnych, obchodził rocznice, urodziny babek i dzieci, święcił Boże Narodzenie; lubił dawać kalendy, robić niespodzianki i przesyłać jajko wielkanocne; brał serjo obowiązki ojca chrzestnego, nie zaniedbywał żadnego z owych zwyczajów, które tyle dawały koloru dawnemu życiu. Mathias był to czcigodny szczątek owych rejentów, nieznanych wielkich ludzi, którzy brali miljony bez pokwitowania i oddawali je w tym samym worku, zawiązane tym samym sznurkiem; którzy wypełniali wiernie fideikomisy, skrupulatnie sporządzali inwentarze, zajmowali się po ojcowsku sprawami klientów, zastępowali niekiedy drogę marnotrawcom i posiadali tajemnice rodzin: słowem, jeden z owych rejentów, którzy się czują odpowiedzialni za błędy w swoich aktach i obmyślają je długo. Nigdy, w czasie jego notarjatu, żadnemu klientowi nie przepadła lokata, niepewna albo źle zabezpieczana. Majątek swój, powoli ale uczciwie nabyty, uciułał w ciągu trzydziestu lat oszczędności. Wychował na notarjuszy czternastu dependentów. Religijny i dobroczynny pacichu, Mathias znajdował się wszędzie, gdzie było coś dobrego do zrobienia. Czynny członek komitetu szpitalnego i komitetu dobroczynności, zapisywał się na największą sumę w dobrowolnych podatkach na rzecz jakiegoś nieszczęścia lub nędzy, na stworzenie pożytecznej instytucji. Toteż ani on ani jego żona nie mieli powozu, toteż słowo jego było święte, toteż piwnice jego przechowywały tyleż kapitałów ile ich było w Banku, toteż nazywano go poczciwym Mathias i kiedy umarł było trzy tysiące osób na jego pogrzebie. Solonet, był to typowy młody rejent, który przychodzi nucąc modny kuplet, przybiera dowcipną minę, twierdzi że interesy doskonale da się załatwiać na wesoło; kapitan Gwardji narodowej,
Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/51
Ta strona została przepisana.