Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/74

Ta strona została przepisana.

umowę, ale między państwem słowo wystarczy. Zgadzacie się państwo?
— Tak, rzekła pani Evangelista.
— Tak, rzekł Paweł.
— A ja? rzekła Natalja śmiejąc się.
— Jest pani małoletnia, odparł Solonet, niech się pani nie skarży na to.
Zaczem postanowiono, że Mathias sporządzi kontrakt, że Solonet przygotuje rachunek z opieki, i że te akty podpisze się, zgodnie z prawem, na kilka dni przed obrzędem ślubnym. Rejenci wstali z ukłonem.
— Deszcz pada. Panie kolego, chce pan abym pana odwiózł? rzekł Solonet. Mam kabrjolet.
— Mój powóz jest na pańskie rozkazy, rzekł Paweł chcąc odprowadzić poczciwca.
— Nie chcę panu kraść ani chwili, rzekł starzec: przyjmuję propozycję kolegi.
— No i cóż, rzekł Achilles do Nestora kiedy kabrjolet potoczył się ulicą, był pan naprawdę patrjarichalny. W istocie, ci młodzi ludzie zrujnowaliby się.
— Przerażony byłem ich przyszłością, rzekł Mathias zachowując sekret co do pobudek swej propozycji.
W tej chwili dwaj rejenci podobni byli do aktorów, którzy podają sobie ręce za kulisami, odegrawszy na teatrze scenę zniewag i nienawiści.
— Ale, rzekł Solonet który pamiętał o interesach zawodowych, czy nie moją rzeczą jest nabyć posiadłości, o których pan mówi? Czy to nie jest zużytkowanie naszego posagu?
— Jak zdoła pan włączyć w majorat hrabiego de Manerville dobra panny Evangelista? odparł Mathias.
— Kancelarja rozstrzygnie tę trudność, rzekł Solonet.
— Ale ja jestem rejentem sprzedającego zarówno jak nabyw-