je sprostować, jeśli nie wszędzie, to bodaj w kole mych przyjaciół. Być ofiarą albo wspólnikiem podobnej plotki, to zbyt fałszywa pozycja, aby prawdziwi przyjaciele chcieli w niej pozostać.
— Ale cóż się dzieje! wykrzyknęły obie panie.
Bani de Gyas uczyniła sobie tę przyjemność, aby opowiedzieć wszystkie gadania, nie oszczędzając ani jednego pchnięcia sztyletu swoim serdecznym przyjaciółkom. Natalja i pani Evangelista patrzyły na siebie śmiejąc się, ale zrozumiały dobrze sens tego opowiadania i jego pobudki. Hiszpanka wzięła odwet mniejwięcej podobny jak Celimena na Arsinoe[1].
— Moja droga, znając, jak ty, prowincję, czy nie wiesz, do czego zdolna jest matka, mająca na karku córkę, która nie wychodzi za mąż z braku posagu i konkurentów, z braku urody, dowcipu, czasem z braku wszystkiego razem? Ależ zatrzymałaby dyliżans, zamordowałaby człowieka, chwyciłaby mężczyznę na rogu ulicy, oddałaby się sto razy sama, gdyby była coś warta. Dużo jest w Bordeaux kobiet w tem położeniu, które z pewnością nam przypisują swoje myśli i postępki. Przyrodnicy spisali obyczaje dzikich zwierząt, ale napomnieli matki i córki w pogoni za mężem. To są hjeny, które, wedle Psalmisty, szukają kogoby pożarły: z naturą bydlęcia łączą inteligencję człowieka i genjusz kobiety. To, ze te małe pajączki tutejsze, panna de Belor, panna de Traos etc. zajęte od talk dawna zastawianiem siatek i nie mogąc doczekać się muchy, nie słysząc najlżejszego poruszenia skrzydełek w pobliżu, są wściekłe, to rozumiem; przebaczam im ich zatrute słówka. Ale że ty, która wydasz córkę kiedy będziesz chciała; ty, bogata, utytułowana, która nie masz nic z prowincji; ty, której córka jest inteligentna, pełna zalet, mogąca wybierać, ładna; że ty, tak różniąca się od innych swoim paryskim wdziękiem, podlegasz takim niepokojom, to nas doprawdy zdumiewa! Czy mam obowiązek zdawać publicznie sprawę z pertraktacyj, które ludzie fachowi uznali za pożyteczne
- ↑ Mizantrop Moliera, Akt. III.