Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/85

Ta strona została przepisana.

w sytuacji politycznej jaka czeka niego zięcia? Czy manja publicznych roztrząsań ogarnia już rodzinę? Czy trzeba było zwołać na sejm rodziców z całej prowincji, aby asystowali debatom kontraktu ślubnego?
Potok złośliwości popłynął na Bordeaux. Pani Evangelista miała opuścić miasto: mogła uczynić przegląd swoich przyjaciółek, nieprzyjaciółek, skarykaturować je, wysmagać bez obawy. Toteż dała upust swoim tajonym spostrzeżeniom, swoim zapiekłym zemstom, dochodząc jaki interes może mieć ta lub inna osoba w tem, aby przeczyć słońcu w jasne południe.
— Ale moja droga, rzekła margrabina, pobyt pana de Manerville w Lanstrac, te zabawy dla młodzieży w podobnych okolicznościach...
— Moja droga, przerwała jej wielka dama, czy sądzisz, że my się trzymamy mieszczańskiego ceremonjału? Czy hrabiego trzyma kto na smyczy? Czy sądzisz że go potrzeba strzec przez żandarmerję? Czy boimy się, że go nam wykradnie jaki prowincjonalny spisek? Wierzaj mi, droga przyjaciółko, to co mówisz, sprawia mi ogromną przyjemność...
Przerwał margrabinie lokaj, oznajmiając hrabiego Pawła. Jak wszyscy zakochani, Paweł uważał, że to będzie cudownie zrobić cztery mile aby spędzić godzinę z Natalją. Zostawił swoich przyjaciół na polowaniu, i przybył w butach z ostrogami, ze szpicrózgą w dłoni.
— Drogi Pawle, rzekła Natalja, nie wiesz, jaką w tej chwili dajesz pani odpowiedź.
Kiedy Paweł dowiedział się, jakie oszczerstwa obiegają Bordeaux, zamiast się pogniewać, zaczął się śmiać.
— Ci zacni ludzie wiedzą może, że nie będzie owego weseliska i potarzyn, jakie są w zwyczaju na prowincji, ani ślubu w południe w kościele, i są wściekli. A więc, droga mamo, rzekł całując w rękę panią Evangelista, ciśniemy im bal w wilję ślubu, jak