Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/99

Ta strona została przepisana.

Nazajutrz, koło południa, pani Evangelista znalazła się, nawpół leżąc, na skraju łóżka Natalji. Całe rano spędziły na pieszczotach i na szczebiocie, na szczęśliwych wspomnieniach wspólnego życia, w czasie którego żaden rozdźwięk nie zmącił harmonji ich serc, zgodności myśli, ani wspólnych uciech.
— Biedna mała, mówiła matka płacząc szczeremi łzami, jakże mi nie być wzruszoną na myśl, że ty, której każde życzenie spełniam, masz od jutra należeć do człowieka, którego będzie ci trzeba słuchać.
— Och, mamusiu, słuchać Pawła! rzekła Natalja czyniąc mimowolny ruch głowy, który wyrażał pełne wdzięku powątpiewanie. Śmiejesz się? rzekła. Czyż ojciec nie spełniał zawsze twoich kaprysów? Czemu? Bo cię kochał. Czyżby on mnie nie miał kochać?
— Owszem, Paweł cię kocha; ale, jeśli mężatka nie ma się na baczności, nic nie ulatnia się równie szybko jak miłość małżeńska. Wpływ kobiety na męża zależy od początków; trzeba ci dobrej rady.
— Ależ ty będziesz z nami...
— Może, drogie dziecko! Wczoraj, na balu, wiele myślałam o niebezpieczeństwie naszego współżycia. Gdyby moja obecność miała ci szkodzić, gdyby postępki, któremi winnaś powoli utrwalać swą władzę, Paweł przypisywał memu wypływowi, czyż twoje małżeństwo nie stałoby się piekłem? Za pierwszem skrzywieniem na które pozwoliłby sobie twój mąż, czyż ja, przy mojej dumie, nie opuściłbym domu? Jeśli mam go opuścić kiedyś, wolę do niego nie wchodzić. Nie przebaczyłabym twemu mężowi rozdźwięku, jaki wniósłby między nas. Przeciwnie, kiedy będziesz już panią, kiedy twój mąż będzie dla ciebie tem czem twój ojciec był dla mnie, nieszczęście to nie będzie już groziło. Choćby ta polityka miała być ciężka dla twego młodego i tkliwego serduszka, szczęście twoje wymaga abyś była u siebie absolutną panią.
— Czemu, droga mamo, powiadasz tedy, że ja powinnam go słuchać?