Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

od człowieka tysiąca poświęceń, sama odmawiając mu wszystkiego. Pokazałaś mu pełnię światła, nim mu wyłupiłaś oczy. Wspaniała odwaga! Takie bezeceństwo to zbytek, niezrozumiały dla owych mieszczek, z których się wyśmiewasz. One umieją oddać się i przebaczyć, one umieją kochać i cierpieć. Czujemy się mali wobec ogromu ich poświęceń. Wstępując w wyższe sfery społeczeństwa, znajduje się tyleż błota co w dole, tylko tam błoto twardnieje i złoci się. Tak, aby oglądać doskonałość w plugastwie, trzeba starannego wychowania, wielkiego nazwiska, ładnej kobiety, księżnej. Aby spaść poniżej wszystkiego, trzeba było być powyżej wszystkiego. Źle wyrażam to co myślę, nadto jeszcze cierpię od ran jakie mi zadałaś. Ale nie sądź pani, że ja się skarżę! Nie. Słowa moje nie są wyrazem żadnej nadziei, nie kryją żadnej goryczy. Wiedz to dobrze, przebaczam ci; przebaczenie zupełne. Nie będziesz się potrzebowała skarżyć, żeś przyszła tu po nie mimowoli... Ale mogłabyś pani omamić inne serca, równie dziecięce jak moje: powinienem im oszczędzić męczarni. Zbudziłaś pani we mnie myśl sądu. Odpokutuj swój błąd tu na ziemi. Bóg przebaczy ci może, pragnę tego; ale jest nieubłagany i ugodzi cię.
Na te słowa, oczy tej kobiety, zmiażdżonej, rozdartej, napełniły się łzami.
— Czemu pani płacze? Pozostań wierną swej naturze. Patrzałaś bez wzruszenia na torturę serca, które łamałaś. Dosyć, niech się pani pocieszy. Ja już nie mogę cierpieć. Inni powiedzą pani, że im dałaś życie: ja powiem ci z rozkoszą, że mi dałaś nicość. Może domyśla się pani, że ja nie należę do siebie, że powinienem żyć dla swoich przyjaciół i że tem samem wspólnie będę dźwigał chłód śmierci i zgryzoty życia? Miałażbyś tak dobre serce? Byłażbyś jak owe tygrysy w pustyni, które najpierw zadają ranę, a potem ją liżą?
Księżna zalała się łzami.
— Niech mi pani oszczędzi tych łez. Gdybym w nie wierzył, to tylko poto aby się mieć przed niemi na baczności. Czyż to nie