Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

myśl o tualecie: szybko poprawiła suknię i wskrzesiła poezję swej fryzury.
— A, jesteś, droga Tolu, szukamy cię wszędzie, rzekła hrabina otwierając drzwi.
— Przyszłam tu odetchnąć trochę, gorąco nie do wytrzymania.
— Myśleliśmy, żeś już pojechała, ale brat mój, Ronquerolles, mówił mi, że widział jeszcze twoją służbę.
— Zmęczona jestem strasznie, pozwól mi chwilę odpocząć tutaj.
I księżna usiadła na kanapie.
— Co tobie? drżysz cała?
Wszedł margrabia de Ronquerolles.
— Boję się, księżno, aby się pani nie zdarzyło coś w drodze. Widziałem, że pani woźnica pijany jest jak bela.
Księżna nie odpowiedziała nic: spoglądała na kominek, na zwierciadła, badając którędy się tam dostała; doznawała dziwnego wrażenia, tu na balu, po straszliwej scenie, która zmieniła bieg jej życia. Zaczęła gwałtownie drżeć.
— Ta przepowiednia pana de Montriveau podrażniła mi nerwy. Chociaż to był żart, chcę się przekonać, czy jego londyńska siekiera będzie mnie prześladowała i we śnie. — Dobranoc, droga. — Żegnam pana, panie margrabio.
Minęła salony, zbierając w drodze komplementy, które budziły w niej litość. Świat wydał się jej mały, skoro ona, jego królowa, czuła się tak upokorzona, tak mała. Zresztą czem byli ci ludzie wobec tego, którego kochała naprawdę i którego charakter odzyskał gigantyczne proporcje, zdrobnione na chwilę przez nią a teraz powiększane może nad miarę? Mimowoli spojrzała na lokaja który czekał na nią, i ujrzała że śpi.
— Nie wychodziłeś stąd? spytała.
— Nie, pani.
Siadając do karety, spostrzegła istotnie, że woźnica jest zupeł-