Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

niechże tam siedzą, a nas niech zostawią naszym poczciwym małostkom. Jak ty uważasz, Tolu?
Mimo swego obycia, księżna zdawała się nieswoja, ale odparła ze spokojem, który zwiódł jej przyjaciółkę:
— Żal mi, że go już nie widuję, interesował mnie bardzo i miałam dla niego szczerą przyjaźń. Choćbym ci się miała wydać śmieszną, moja droga, lubię wielkie dusze. Oddać się dudkowi, czyż nie znaczy powiedzieć jasno, że się ma tylko zmysły?
Pani de Sérizy wyróżniała zawsze tylko ludzi pospolitych i właśnie w tej chwili była kochanką urodziwego dryblasa, margrabiego d’Aiglement.
Można się domyślić, że hrabina pożegnała się niebawem. Zaczem, pani de Langeais, widząc błysk nadzieji w zupełnem zniknięciu Armanda, napisała doń pokorny i słodki list, który, o ile Montriveau kochał jeszcze, powinienby go ściągnąć do niej natychmiast. Kazała nazajutrz zanieść ten list lokajowi; kiedy wrócił, spytała, czy oddał list samemu panu de Montriveau. Słysząc odpowiedź twierdzącą, nie mogła wstrzymać gestu zadowolenia. Armand był w Paryżu, siedział sam w domu, nie pokazując się w świecie. Kochał ją tedy! Cały dzień czekała odpowiedzi, odpowiedź nie przyszła. Nękana niecierpliwością, Antonina siliła się usprawiedliwić tę zwłokę: Armand mógł być zajęty, odpowiedź przyjdzie pocztą. Ale wieczorem nie mogła się już łudzić. Okropny dzień, wypełniony lubą męczarnią, miażdżącemi wzruszeniami, nadmiarem uczuć, które zjadają życie! Nazajutrz, posłała do Armanda po odpowiedź.
— Pan margrabia kazał powiedzieć, że przyjdzie do księżnej pani, odparł Juljan.
Wybiegła, nie chcąc zdradzić swego szczęścia; rzuciła się na kanapkę, aby przetrawić pierwsze wzruszenie.
— Przyjdzie!
Ta myśl rozdzierała jej duszę. Biada, zaiste, ludziom, dla których oczekiwanie nie jest najstraszliwszą z burz i zarodkiem naj-