łowość salonów, ich pustkę, płytkość, oraz niechęć ludzi wyższych do wymieniania tam swoich myśli, co byłoby w istocie lichym handlem.
Książę przystanął, jakgdyby go olśniła nagła myśl, i rzekł do sąsiada:
— Więc sprzedałeś Tornthona?
— Nie, chory jest. Bardzo się boję, że go stracę, a byłbym w rozpaczy: świetny koń do polowania. Czy nie wiesz, jak się ma księżna de Marigny?
— Nie, nie byłem tam dzisiaj. Właśnie się wybierałem, kiedy przyszedłeś do mnie w tej sprawie Antosi. Ale wczoraj było z nią bardzo źle, stan rozpaczliwy, przyjmowała już Sakramenty.
— Śmierć jej odmieni położenie twego kuzyna.
— Bynajmniej, podzieliła już wszystko za życia, zachowała sobie tylko pensyjkę, którą jej wypłaca pani de Soulanges. Dostała od niej klucz Guebriant za dożywotnią rentę.
— To będzie wielka strata dla społeczeństwa. Zacna była kobieta. Rodzinie jej ubędzie osoba, której rady i doświadczenie miały swoją wartość. Mówięc między nami, ona była głową domu. Syn jej, Marigny, to miły człowiek; w najlepszym tonie; umie rozmawiać. Miły jest, bardzo miły, och, miły niezaprzeczenie, ale... żadnego statku. A przecież, rzecz nadzwyczajna, on jest bardzo dowcipny. Któregoś dnia jadł w klubie obiad z kilkoma grubemi rybami z Chaussée d’Antin, otóż, twój wuj, który zawsze zachodzi tam na partyjkę, widzi go. Zdumiony że go tu spotyka, pyta czy należy do klubu. „Tak, nie bywam już w towarzystwie, żyję z finansami“. A wiesz czemu? dodał margrabia, spoglądając na księcia z chytrym uśmiechem.
— Nie.
— Zadurzył się w młodej mężatce, pani Keller, córce Gondreville’a, która podobno jest bardzo modna w tym świecie.
— Ale Antosia wesoło się zabawia, jak się zdaje, rzekł stary widam.
Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/126
Ta strona została skorygowana.