Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

— Drogi kuzynie, rzekła, schadzkę tę zawdzięczasz swoim osiemdziesięciu latom. Och! nie uśmiechaj się, błagam, w obliczu kobiety znajdującej się w otchłani nieszczęścia. Jesteś szlachetny człowiek, a przygody młodości natchnęły cię, chcę wierzyć, odrobiną pobłażania dla kobiet.
— Ani trochę, rzekł.
— Doprawdy!
— Szczęśliwe są zawsze i we wszystkiem, odparł.
— Och! Drogi widamie, jesteś najbliżej związany z moją rodziną, będziesz może ostatnim krewnym, ostatnim przyjacielem, którego dłoń uścisnę: mogę tedy prosić cię o pomoc. Oddaj mi, drogi widamie, usługę, której nie mogę żądać ani od mego ojca, ani od wuja de Grandlieu, ani od żadnej kobiety. Powinieneś mnie zrozumieć. Błagam cię, abyś mnie usłuchał i abyś zapomniał żeś mnie usłuchał, jakikolwiek byłby rezultat tego kroku. Chodzi o to, abyś poszedł z tym listem do pana de Montriveau; zobaczysz się z nim, zażądasz od niego, tak jak wy, mężczyźni, umiecie między sobą żądać takich rzeczy — bo wy macie między sobą swoją uczciwość, uczucie którego wyzbywacie się wobec kobiet — poprosisz go tedy, aby zechciał przeczytać ten list. Nie w twojej obecności: mężczyźni wstydzą się przed sobą pewnych wzruszeń. Aby go skłonić do tego, upoważniam cię, o ile uznasz za potrzebne, do powiedzenia mu, że idzie tu o moją śmierć i życie. Jeżeli raczy...
— Raczy! wykrzyknął komandor.
— Jeżeli raczy przeczytać, powtórzyła z godnością księżna, powiedz mu to ostatnie słowo. Zobaczysz go o piątej, je o tej porze obiad w domu, wiem o tem. Otóż, za całą odpowiedź, ma przyjść tu do mnie. Jeżeli do trzech godzin potem, to znaczy do ósmej nie wyjdzie z domu, wszystko skończone. Księżna de Langeais zniknie z tego świata. Nie umrę, drogi widamie, nie: ale żadna siła nie odnajdzie mnie na tej ziemi. Przyjdź do mnie, widamie, na obiad, będę miała bodaj przyjaciela u boku w godzinie ostatniej męczarni. Tak, dziś wieczór, drogi kuzynie, rozstrzygnie się moje życie: