Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

ry generał pozwolił im wynająć, aby odpłynąć do Londynu. Nie było tedy ani oporu ani reakcji. Ten mały przewrót na wysepce nie mógł się obyć bez mszy, której musiały asystować dwie kompanje odkomenderowane na wyprawę. Nieświadom surowej klauzury Karmelitanek bosych, generał miał tedy nadzieję zdobyć w kościele jakieś wskazówki co do zakonnic zamkniętych w klasztorze, z których jedna była mu może droższa niż życie i cenniejsza niż honor.
Nadzieje jego spotkały się z okrutnym zawodem. Msza odbyła się z niezwykłą pompą. Na intencję uroczystości, zasłony kryjące zwyczajnie chór rozwarto, dając podziwiać jego bogactwa, drogocenne obrazy i relikwie oprawne w klejnoty, których blask gasił srebrne i złote wota zawieszone przez marynarzy w nawie. Zakonnice schroniły się wszystkie na chórek obok organów. Jednakże, mimo tego pierwszego zawodu, podczas mszy dziękczynnej rozegrał się najbardziej tajemniczy i przejmujący dramat, jaki kiedykolwiek wstrząsnął sercem człowieka. Siostra grająca na organach wzbudziła taki entuzjazm, że żaden z wojskowych nie żałował, iż przyszedł na nabożeństwo. Nawet żołnierze byli zadowoleni, a oficerowie tonęli w prost w zachwycie. Co się tyczy generała, pozostał napozór spokojny i chłodny. Wrażenia, jakie obudziły w nim utwory wykonane przez mniszkę, są z rzędu tych, których nie dano jest wyrazić słowem. Słowa są tu bezsilne. Podobne śmierci, Bogu, wieczności, wrażenia takie dają się ocenić jedynie w tym nieuchwytnym punkcie w którym stykają się z człowiekiem. Szczególnym trafem, utwory te należały, zdaje się, do szkoły Rossiniego, twórcy, który wlał w swoją muzykę najwięcej namiętności i którego dzieła, ilością i rozmiarami, wzbudzą kiedyś cześć równą homerowej. Z dzieł, które stworzył ów wspaniały genjusz, mniszka widocznie znała najlepiej Mojżesza, zapewne dlatego że ton religijny dochodzi tam najwyższego napięcia. Może te dwa duchy, jeden głośny w Europie, drugi nieznany, spotkały się w odczuciu wspólnej poezji. Takie było mniemanie dwóch oficerów,