Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

w miejsce owego nic; przenieście namiętność w najwyższe sfery uczucia; następnie wyobraźcie sobie człowieka z płomienia, człowieka o twarzy i sercu lwa, jednego z owych ludzi z grzywą, którzy imponują światu, budzą w nim szacunek, lęk! Może zrozumiecie wówczas, czemu generał tak raptownie wyszedł w czasie Te Deum, w chwili gdy melodja, słuchana niegdyś z rozkoszą pod złoconym stropem, zadrgała w nawie nadmorskiego kościoła.
Zeszedł stromą ulicą i zatrzymał się dopiero w chwili gdy poważne dźwięki organów przestały już dochodzić jego uszu. Niezdolny myśleć o czem innem niż o swej miłości, której wulkaniczne wrzenie paliło mu serce, generał zauważył, że Te Deum się skończyło, dopiero w chwili gdy publiczność wysypała się tłumnie. Uczuł, że jego postępek i zachowanie mogły się wydać śmieszne. Wrócił, aby zająć miejsce na czele orszaku, tłumacząc się przed alkadem i gubernatorem, że nagła słabość kazała mu zaczerpnąć powietrza. Naraz przyszło mu do głowy, aby skorzystać z tego pozoru, zrazu rzuconego bez myśli, i zostać na wyspie. Udając że mu jest gorzej, wymówił się od prezydowania obiadowi, jaki miejscowe władze wydały dla francuskich oficerów. Położył się do łóżka i kazał napisać do generała-majora z oznajmieniem, że chwilowa niemoc każe mu zdać dowództwo w ręce pułkownika. Podstęp ten, pospolity ale dość naturalny, zostawił mu zupełną swobodę na czas potrzebny do spełnienia zamiarów. Jako wierny katolik i monarchista, wypytał się o godziny nabożeństwa i okazał wielką dbałość o praktyki religijne, co w Hiszpanji nie mogło zdziwić nikogo.
Zaraz nazajutrz, w chwili odjazdu żołnierzy, generał udał się do klasztoru aby wysłuchać nieszporów. Kościół był pusty; mieszkańcy, mimo swego nabożeństwa, pobiegli do portu patrzeć jak żołnierze wsiadają na okręt. Generał, szczęśliwy że się znalazł sam w kościele, z umysłu napełnił sklepienia dźwiękiem swoich ostróg; chodził hałaśliwie, kaszlał, mówił głośno sam do siebie, aby dać znać mniszkom, że, o ile Francuzi odjeżdżają, jeden z nich zo-