Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

wietrzem dzielnicy Saint-Germain. Toteż całe Saint-Germain nie mieści się już w Saint-Germain. Osoby, urodzone bardzo daleko od jego wpływu, mogą go odczuwać i wejść do tego świata, gdy inne znów, w nim urodzone, mogą zeń być na zawsze wygnane. Sposób bycia, sposób mówienia, słowem tradycja Saint-Germain jest w Paryżu, od jakich czterdziestu lat, tem, czem niegdyś był Dwór, czem był w XIV wieku pałac Saint-Paul, w XV Louvre, w XVI-tym pałac Rambouillet, plac Królewski, wreszcie w XVII i XVIII Wersal. We wszystkich epokach, Paryż arystokracji i szlachty miał swoje centrum, jak Paryż gminu będzie miał zawsze swoje. Owa stała odrębność nastręcza obfity materjał do refleksji tym, którzy chcą obserwować lub malować poszczególne strefy społeczne; godzi się może szukać jej przyczyn nietylko dla objaśnienia niniejszej przygody, ale i dla oddania usług ważnym interesom, donioślejszym jeszcze w przyszłości niż obecnie, o ile wogóle — tak dla stronnictw jak dla młodości — doświadczenie nie jest złudzeniem. Wielcy panowie i ludzie bogaci, którzy zawsze będą małpowali wielkich panów, we wszystkich epokach mieścili swoje siedziby zdala od miejsc gęsto zamieszkałych. Jeżeli książę d’Uzès zbudował sobie za Ludwika XIV przy ulicy Montmartre piękny pałac, u którego bram wzniósł fontannę (dobrodziejstwo, które, obok innych cnót, uczyniło go przedmiotem tak powszechnej czci, że całe przedmieście poszło masą za jego pogrzebem), to dlatego, że ten kąt Paryża był wówczas zupełnie odludny. Ale skoro tylko zwalono fortyfikacje, skoro bagna położone za bulwarami zaroiły się od domów, rodzina d’Uzès rzuciła ten piękny pałac, dziś w posiadaniu jakiegoś bankiera. Następnie, szlachta, osaczona sklepami, opuściła plac Królewski, zbyt bliski centrum Paryża, i przebyła rzekę, aby oddychać swobodnie na przedmieściu Saint-Germain, gdzie już powyrastały pałace dokoła pałacu wzniesionego przez Ludwika XIV dla księcia du Maine, najulubieńszego z jego bękartów. Dla ludzi nawykłych do komfortu, czy jest w istocie coś plugawszego niż zgiełk, błoto, krzyki, zaduch, ciasnota ludnych ulic? Obyczaj dzielnicy