Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

mi ruchami: jedyna przesada, jaką możnaby jej zarzucić. Wszystko w niej było harmonją, od najlżejszego gestu aż do odrębnego stylu w mowie, aż do obłudnej minki z jaką patrzyła na kogoś. Znamieniem jej fizjognomji był szlachetny wykwint, którego nie niweczyła jej nawskroś francuska żywość. Ta nieustanna zmienność wywierała na mężczyzn szczególny urok. Mimowoli myślało się, że to musi być najrozkoszniejsza kochanka, skoro zrzuci swój gorset i cały rynsztunek światowy. W istocie, wszystkie upojenia miłości czaiły się w zuchwalstwie jej wymownych spojrzeń, w pieszczocie głosu, we wdzięku słów. Zdradzała, że istnieje w niej szlachetna kurtyzana, której napróżno przeczą świątobliwości wielkiej damy. Kto przesiedział obok niej jeden wieczór, miał ją kolejno wesołą, melancholijną, mimo że nie grała ani melancholji ani wesołości. Umiała być przyjacielska, wyniosła, odpychająca, pełna ufności. Wydawała się dobra, i była dobra. W swojem położeniu, nie miała żadnego powodu być złą. Chwilami zdawała się naprzemian ufna i chytra, wzruszająco serdeczna, to znów, za chwilę, twarda i oschła aż do okrucieństwa. Aby ją dobrze odmalować, trzebaby chyba skupić wszystkie sprzeczności kobiece; słowem, była tem, czem chciała być lub wydawać się. Twarz jej, nieco zbyt długa, miała wdzięk; było w niej coś delikatnego, drobnego, co przypominało twarze Średniowiecza. Cerę miała bladą, lekko zaróżowioną. Wszystko niejako grzeszyło w niej nadmiarem delikatności.
Montriveau dał się uprzejmie przedstawić księżnej. Jak czynią osoby, którym wrodzony smak pozwala uniknąć banalności, przywitała go nie zasypując go pytaniami ani komplementami, ale z odcieniem owego sympatycznego szacunku, który musiał pochlebić temu wybitnemu człowiekowi. Każdy niepospolity człowiek posiada nieco owego zmysłu, który pozwala kobietom odgadnąć wszystko co jest uczuciem. Jeżeli okazała jakąś ciekawość, to tylko wzrokiem; jeżeli pozwoliła sobie na pochlebstwo, to tylko w obejściu; okazała tę przymilność, tę subtelną chęć podobania się, którą umiała roztaczać jak nikt w świecie. Ale cała jej rozmowa, to