Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/63

Ta strona została skorygowana.

giem, niby przesycone radosnem uczuciem, które zdawało się je dyktować. Księżna chciała wyciągnąć wszystkie korzyści ze swej migreny, a wyrachowanie to odniosło pełny sukces. Udane cierpienie tej kobiety sprawiło biednemu żołnierzowi szczery ból. Jak Crillon, kiedy słuchał opowiadania o męce Pana Jezusa, tak on był gotów dobyć szabli przeciw waporom. I jakżeby się ośmielił mówić tej chorej osobie o miłości? Armand zdawał już sobie sprawę, że śmieszne byłoby wygarniać swoją miłość prosto z mostu z istotą tak niezwykłą. W tej jednej chwili objął wszystkie delikatności uczucia i wymagania duszy. Kochać, czyż to nie znaczy umieć przekonywać, żebrać, czekać? Czyż tej miłości, którą się ma w sercu, nie trzeba dowieść? Uczuł, że język mu zdrętwiał, zmrożony formami dostojnego Saint-Germain, majestatem migreny oraz lękiem nieśmiałego serca. Ale żadna siła nie mogła zgasić jego spojrzeń, w których błyszczał żar i bezkres pustyni, oczu spokojnych jak oczy pantery, rzadko jedynie kryjących się pod powiekami. Księżnej spodobało się to spojrzenie, które kąpało ją w świetle i miłości.
— Pani, rzekł, lękam się, że nie zdołałbym wyrazić wdzięczności, jaką budzi we mnie jej dobroć. W tej chwili pragnę tylko jednej rzeczy, mianowicie uleczyć pani cierpienia.
— Niech pan pozwoli, abym zarzuciła to wszystko, zanadto mi gorąco teraz, rzekła, ruchem pełnym wdzięku strącając poduszkę która przykrywała jej stopy i ukazując je w całym ich blasku.
— Pani, w Azji nogi pani warte byłyby blisko dziesięć tysięcy cekinów.
— Komplement podróżnika, rzekła z uśmiechem.
Sprytna osóbka wciągnęła gwałtownego Armanda w rozmowę pełną głupstewek, komunałów i nonsensów, w której to konwersacji manewrował, mówiąc po wojskowemu, jak arcyksiążę Karol w obliczu Napoleona. Ze złośliwą przyjemnością badała rozciągłość tej budzącej się namiętności, wnioskując z ilości głupstw wyplatanych przez tego nowicjusza. Prowadziła go krok po kroku