Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/65

Ta strona została skorygowana.

igraszką jej kaprysu, Montriveau miał kręcić się w miejscu, skacząc z jednej trudności w drugą, jak owad dręczony przez dziecko skacze z palca na palec, mniemając że się posuwa naprzód, gdy złośliwy kat wciąż trzyma go w tym samym punkcie. Bądź co bądź, księżna odgadła z niewysłowionem szczęściem, że ten żelazny człowiek nie kłamie. Armand w istocie nigdy nie kochał.
Miał odejść niezadowolony z siebie, a bardziej jeszcze z niej, ale ona z radością patrzała na te dąsy, które — wiedziała to — mogła rozproszyć jednem słowem, spojrzeniem, gestem.
— Przyjdzie pan jutro? rzekła. Idę na bal, będę pana oczekiwała do dziesiątej.
Nazajutrz spędził prawie cały dzień siedząc przy oknie w swoim gabinecie, wypalając niezliczoną ilość cygar. W ten sposób zdołał doczekać godziny, w której mógł się ubrać i udać się do księżnej. Kogoś, kto znał całą wartość tego człowieka, litość brałaby patrzeć, jak stał się mały, drżący; jak ta myśl, której promienie mogły ogarnąć świat, kurczy się do wymiarów buduaru światowej lalki! Ale on sam czuł się już tak upodlony w swojem szczęściu, że nawet dla ocalenia życia nie zwierzyłby swej miłości żadnemu z przyjaciół. We wstydliwości, która ogarnia mężczyznę gdy kocha, czyż niema zawsze trochę wstydu i czy nie ta właśnie jego małość stanowi dumę kobiety? Można przypuszczać, że mnóstwo tego rodzaju pobudek (z których zresztą kobiety nie zdają sobie sprawy) skłania je prawie zawsze do tego, iż pierwsze zdradzają tajemnicę swej miłości, tajemnicę która je może nuży...
— Panie margrabio, rzekł lokaj, księżna pani nie może go przyjąć w tej chwili; ubiera się i prosi aby pan margrabia zaczekał tutaj.
Armand zaczął się przechadzać po salonie, stwierdzając smak widoczny we wszystkich szczegółach. Podziwiał panią de Langeais, podziwiając rzeczy które należały do niej i które odzwierciadlały jej przyzwyczajenia, zanim mógł ogarnąć jej osobę i myśli. Po