Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

że się w niej na zabój kocha. Szczęśliwy że królowa wytwornego świata raczy się dlań kompromitować, wraz z przypływem nadziei generał uczuł przypływ dowcipu. Pewien sukcesu, dał upust swoim poglądom i uczuciom, wolny od skrępowania które go dławiło wczoraj. Czy ta rozmowa pełna polotu, żywa, nabrzmiała pierwszemi wyznaniami jednako miłemi dla obu stron, oczarowała panią de Langeais, czy też księżna sama obmyśliła tę uroczą sztuczkę zalotności, dość że spojrzała z uśmieszkiem na zegar, kiedy wydzwoniła północ.
— Och! przez pana straciłam bal! rzekła z odcieniem zdziwienia i żalu że się tak zasiedziała.
Następnie, jakgdyby uświadamiając sobie że tylko zmieniła jedną przyjemność na drugą, uśmiechnęła się tak, że w Armandzie serce zadygotało.
— A tak przyrzekłam pani de Beauséant, dodała. Czekają na mnie wszyscy.
— Więc niech pani idzie.
— Nie, niech pan mówi dalej, rzekła. Zostaję. Pańskie wspomnienia z tego Wschodu są zachwycające. Niech mi pan opowie całe swoje życie. Miło mi przeżywać w ten sposób cierpienia dzielnego człowieka, bo ja je czuję, tak!
Bawiła się swoją szarfą, kręciła ją, darła nerwowym ruchem, który wyrażał jakby wewnętrzną rozterkę oraz głęboką zadumę.
— My nie jesteśmy nic warte, podjęła. Tak, jesteśmy niegodne istoty, samolubne, puste. Umiemy się tylko nudzić ze zbytku zabawy. Żadna z nas nie rozumie swej istotnej roli. Niegdyś we Francji kobiety były dobroczynnem światłem, żyły aby przynosić ulgę nieszczęśliwym, otuchę mężnym, aby nagradzać artystów i przepajać ich życie szlachetną myślą. Jeśli świat stał się tak mizerny, to nasza wina. Pan jest przyczyną, że obrzydł mi ten świat, ten bal... Nie, nie poświęcam dla pana zbyt wiele.
Do reszty podarła szarfę, jak dziecko, które, bawiąc się kwia-