ję Boga. Mimo że pan de Langeais dał mi dość przyczyn do nienawiści, nie życzę mu nic złego.
Montriveau, który bębnił machinalnie palcami po marmurowej płycie, popatrzył spokojnie na księżnę.
— Mój drogi, ciągnęła, uszanuj go. Nie kocha mnie, nie jest dla mnie dobry, ale ja mam wobec niego obowiązki. Czegóżbym nie uczyniła, aby go ocalić od tego, czem mu grozisz? — Słuchaj, Armandzie, podjęła po chwili, nie będę ci już wspominała o rozłące, będziesz przychodził tak jak wprzódy, dam ci zawsze swoje czoło do ucałowania: jeśli ci go broniłam niekiedy, to przez czystą zalotność, doprawdy. Ale porozumiejmy się, rzekła widząc że Armand się zbliża. Pozwolisz mi rozszerzyć listę moich wielbicieli, przyjmować ich w ciągu dnia jeszcze częściej niż wprzódy; będę napozór jeszcze płochsza, będę pana traktowała napozór bardzo ozięble, udam zerwanie, będziesz przychodził rzadziej, a następnie...
Mówiąc, pozwoliła się objąć wpół. Zdawało się, że uścisk generała wprawia ją w ów rozkoszny stan, jaki budzi zazwyczaj w kobiecie taki uścisk, zawierający w sobie program miłosnych rozkoszy. Pragnęła go zapewne wyciągnąć na jakieś zwierzenie; wspięła się na palcach, aby przytknąć czoło do rozpalonych warg Armanda.
— Następnie, odparł Montriveau, nie będziesz mi już nigdy mówiła o mężu; nie powinnaś o nim myśleć.
Pani de Langeais umilkła.
— Ale, rzekła po wymownej pauzie, czy pan zrobi bodaj wszystko czego będę chciała, bez sprzeczek, bez złości, powiedz, powiedz, drogi? Chciałeś mnie tylko przestraszyć, prawda? No, przyznaj się!... Zanadto jesteś dobry, aby mieć kiedykolwiek zbrodnicze myśli. Ale czyżbyś ty miał jakieś sekrety, których ja nie znam? W jaki sposób możesz panować nad losem?
— W chwili gdy mi zatwierdzisz dar twego serca, nadto jestem szczęśliwy, aby dobrze wiedzieć co mówię. Ufam ci, Antoni-
Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/75
Ta strona została skorygowana.