Strona:PL Balzac - Księżna de Langeais.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

sób, odchodząc upojony swem szczęściem, Montriveau pojmował miłość.
— Należymy tedy do siebie na wieki!
Myśl ta była dla tego człowieka talizmanem, który spełniał marzenia jego życia. Nie pytał, czy księżna się nie zmieni, czy ta miłość będzie trwała. Nie, miał wiarę: tę cnotę, bez której niema przyszłości chrześcijańskiej, ale która jeszcze może konieczniejsza jest społeczeństwu. Pierwszy raz pojmował życie uczuciem; on, który dotąd żył tylko wytężeniem sił, fizycznem niejako oddaniem żołnierza.
Nazajutrz, Montriveau skierował się wcześnie w stronę dzielnicy Saint-Germain. Miał się z kimś spotkać w sąsiedztwie pałacu de Langeais, dokąd, załatwiwszy sprawy, spieszył tak jak się idzie do siebie. Szedł w towarzystwie człowieka, do którego, kiedy go spotkał w towarzystwie, zdradzał dość wyraźną niechęć. Był to margrabia de Ronquerolles, zażywający takiej sławy w paryskich buduarach; człowiek bystry, zdolny, odważny zwłaszcza, który nadawał ton paryskiej młodzieży; chwat, któremu zazdroszczono zarówno powodzeń jak doświadczenia i któremu nie brakło ani majątku ani urodzenia, przywilejów dodających w Paryżu tyle blasku złotej młodzieży.
— Dokąd idziesz? spytał Ronquerolles generała.
— Do pani de Langeais.
— Ach, prawda, wziąłeś się na ten lep! Tracisz przy niej czas i zdrowie, których mógłbyś lepiej użyć. Mam dla ciebie pod ręką dziesięć kobiet wartych tysiąc razy więcej niż ta utytułowana kurtyzana, która wyprawia swoją głową to co inne kobiety, szczersze, robią...
— Co ty mówisz? przerwał Armand, księżna to anioł czystości.
Ronquerolles zaczął się śmiać.
— Skoro tak rzeczy stoją, mój drogi, rzekł, muszę cię oświecić. Ale jedno słowo: między nami możesz mówić bez skrupułów. Czy księżna jest twoją kochanką? W takim razie nie mam nic do