Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/103

Ta strona została przepisana.

mi się przydać. Leczono mnie. Żadna z ran nie była śmiertelna. W dwudziestym drugim roku człowiek wygrzebie się ze wszystkiego. Miałem umrzeć ścięty, udałem chorobę aby zyskać na czasie. Sądziłem że znajduję się w kaźni sąsiadującej z kanałem; zamiarem moim było wymknąć się przebijając mur i przepływając kanał wpław na ryzyko utonięcia. Oto na jakiej kombinacji wspierała się moja nadzieja. Za każdym razem kiedy dozorca przynosił mi jeść, czytałem wskazówki wypisane na ścianie: do pałacu, do kanału, do podziemi. Wyroiłem wkońcu plan, którego sens niewiele mnie obchodził, ale który da się wytłumaczyć obecnym stanem pałacu książęcego, wciąż nieukończonego. Z instynktem, zbudzonym żądzą odzyskania wolności, macając końcem palca powierzchnię kamienia, zdołałem wreszcie odczytać arabski napis, którym autor tej pracy uprzedzał swoich następców, że ochwiał dwa kamienie tuż przy ziemi i wyżłobił jedenaście stóp korytarza. Aby prowadzić dalej jego dzieło, trzeba było wysypywać na podłogę kaźni ułamki kamienia i cementu wykruszone przy drążeniu. Gdyby nawet stróżów lub inkwizytorów nie uspokajała budowa gmachu, który wymagał jedynie dozoru z zewnątrz, położenie lochu, do którego schodziło się po kilku stopniach, pozwalało podnosić stopniowo grunt tak aby się strażnicy nie spostrzegli. Olbrzymia ta praca była daremna, przynajmniej dla tego który ją rozpoczął; niedokończenie jej bowiem świadczyło o śmierci nieznajomego. Aby jego poświęcenie nie poszło na marne, trzeba było aby jeniec umiał po arabsku, przypadkowo studjowalem języki wschodnie w klasztorze armeńskim. Kilka słów wypisanych za kamieniem mówiło o losie tego nieszczęśnika; zginął jako ofiara swych olbrzymich bogactw, które obudziły pożądliwość Wenecji i które też zagarnęła.
„Trzeba mi było miesiąca, aby osiągnąć jakiś rezultat. Podczas gdy pracowałem i w chwilach gdy miażdżyło mnie zmęczenie, słyszałem dźwięk złota, widziałem złoto przed sobą, olśniewały mnie djamenty! Och, czekaj pan. Jednej nocy, stępiona stal trafiła