Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/116

Ta strona została przepisana.

mogli odgadnąć niepokój gospodarzy domu, którzy umieli skrywać swoje uczucia z osobliwą zręcznością. Ale czasami, biorąc udział w jakimś kadrylu, zbyt szczera Marjanina rzucała wystraszone spojrzenie na starca, którego wciąż śledziła wzrokiem. To znów Filippo pomykał, ślizgając się przez tłum, aby go dopaść, i stał przy nim tkliwy i baczny, jakgdyby zetknięcie z ludźmi lub najmniejszy powiew miały złamać tę dziwną postać. Hrabina starała się zbliżyć do starca, tak aby nie znać było jej intencji; poczem, obejściem i fizjognomją wyrażając tyleż pokory co tkliwości, tyleż uległości co despotyzmu, mówiła parę słów, którym starzec prawie zawsze był posłuszny: znikał, wyprowadzony, lub — aby rzec lepiej wyniesiony przez nią. Jeżeli pani Lanty nie było w pobliżu, hrabia używał tysiąca sztuczek aby się do niego zbliżyć; robiło to wrażenie, że z trudnością zyskuje posłuch, traktował go jak zepsute dziecko, którego kaprysom matka ulega w obawie dąsów. Kiedy ktoś niedyskretny pozwolił sobie zagadnąć niebacznie hrabiego de Lanty, zimny ten i sztywny człowiek zawsze udał że nie rozumie. To też, po wielu usiłowaniach, obróconych w niwecz odpornością całej rodziny, nikt nie próbował już dochodzić tak dobrze strzeżonej tajemnicy. Szpiegowie z wielkiego świata, ciekawscy i spryciarze, znużeni, doszli w końcu do tego, że przestali się zajmować tą zagadką.
Ale w tej chwili, znajdował się może w tych lśniących salonach jaki filozof, który, spożywając lody, sorbet lub stawiając na konsoli szklankę po wypitym ponczu, powiadał sobie: „Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że ci ludzie to hultaje. Ten stary, który się kryje i pokazuje się jedynie na nowiu, wygląda mi na opryszka...
— Albo na bankruta...
— To mniejwięcej jedno. Zabić majątek człowieka, to niekiedy gorzej niż zabić jego samego.
— Panie, ja postawiłem dwadzieścia ludwików, należy mi się czterdzieści.