Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Przyprowadziłem tę młodą kobietę na bal do pani de Lanty. Ponieważ była pierwszy raz w tym domu, darowałem jej ten zdławiony śmiech; ale dałem jej żywo jakiś znak, który zmieszał ją i natchnął szacunkiem dla sąsiada. Siadła koło mnie. Starzec nie chciał już opuścić tej rozkosznej istoty, do której przyczepił się z owym niemym i niewytłumaczonym na pozór uporem, do jakiego zdolni są ludzie bardzo starzy, podobni w tem do dzieci. Aby usiąść koło młodej damy, musiał wziąć fotel. W najmniejszym jego ruchu była owa zimna ociężałość, owo tępe niezdecydowanie, cechujące ruchy paralityka. Usiadł wolno, ostrożnie, mamrocąc jakieś niezrozumiałe słowa. Jego starczy głos podobny był do szelestu, jaki wydaje kamień wpadając w studnię. Młoda kobieta uścisnęła żywo moją rękę, jakgdyby się uczuła nad brzegiem przepaści, i zadrżała, kiedy ten człowiek, na którego patrzała, obrócił na nią parę oczu bez ciepła, parę oczu, która można było porównać jedynie z matową perłową masą.
— Boję się, rzekła nachylając się do mnie.
— Może pani mówić, odparłem. On bardzo źle słyszy.
— Więc pan go zna?
— Tak.
Odważyła się wówczas natyle, aby przyjrzeć się chwilę tej postaci bez nazwy w języku ludzkim, formie bez materji, istocie bez życia, lub życiu bez ruchu. Była pod czarem owej trwożliwej ciekawości, która popycha kobiety do stwarzania sobie niebezpiecznych wzruszeń, oglądania tygrysów na łańcuchu, przyglądania się wężom boa, w przerażeniu że dzieli je od niego jedynie cienka barjera. Mimo że staruszek miał grzbiet zgięty jak grzbiet wyrobnika, znać było że jest normalnego wzrostu. Jego nadzwyczajna chudość, delikatność jego członków, świadczyły że zawsze musiał być smukły. Miał czarne jedwabne spodnie, które wisiały na jego wychudłych udach, niby opadły żagiel. Anatom rozpoznałby z pewnością znamiona straszliwego wychudzenia patrząc na cienkie nóżki podtrzymujące to dziwne ciało. Rzekłbyś dwie kości złożone na