buduaru. Mężczyźni, kobiety, wszyscy uczynili nam miejsce. Minąwszy apartamenty recepcyjne, weszliśmy do małego półkolistego gabinetu. Towarzyszka moja rzuciła się na sofę, drżąc z przerażenia, nie wiedząc gdzie się znajduje.
— Pani, rzekłem, pani oszalała.
— Ależ, odparła po chwili milczenia, przez którą podziwiałem ją, czy to moja wina? czemu pani de Lanty pozwala błądzić upiorom po swoim pałacu?
— Ech, odparłem, powtarza pani koncepty głupców. Bierze pani starowinę za widmo.
— Cicho pan bądź, odparła z ową stanowczą i drwiącą minką, którą kobiety tak dobrze umieją przybierać kiedy chcą mieć słuszność. — Co za śliczny buduarek! wykrzyknęła, spoglądając dokoła. Błękitny atłas cudownie zawsze wygląda na obiciu. Jakie to świeże! Och! cudny obraz, dodała podnosząc się i stając przed wspaniale oprawnem płótnem.
Staliśmy jakiś czas w kontemplacji tego cudu, który zdawał się dziełem jakiegoś nadprzyrodzonego pędzla. Obraz przedstawiał Adonisa wyciągniętego na lwiej skórze. Lampa zawieszona w środku buduaru w alabastrowej ampli, oświetlała w tej chwili to płótno łagodnym blaskiem, który pozwolił nam ogarnąć wszystkie piękności obrazu.
— Czyż istnieje istota tak doskonała? spytała, oceniwszy, nie bez lubego uśmiechu zadowolenia, rozkoszny wdzięk linij, pozę, kolor włosów, słowem wszystko.
— Za piękny jest na mężczyznę, dodała po egzaminie podobnym temu jakiemu poddałaby rywalkę.
Och! jak odczułem wówczas ukłucia owej zazdrości, o której istnieniu pewien poeta napróżno chciał mnie przekonać! zazdrości o ryciny, o obrazy, o posągi, na których artyści przesadzają piękność ludzką, pod wpływem zasady która im każe wszystko idealizować.
— To portret, odparłem. Stworzył go talent Viena. Ale ten
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/121
Ta strona została przepisana.