Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/132

Ta strona została przepisana.

aby wyszukaną tualetą podnieść swe szanse. Kiedy wychodził z teatru, nieznajomy jakiś zatrzymał go.
— Uważaj, panie Francuzie, szepnął. To gra o życie. Kardynał Cicognara jest jej protektorem, a on nie zna żartów.
Gdyby czart pomieścił między Sarrasinem a Zambinella otchłań piekła, w tej chwili rzeźbiarz byłby ją przebył jednym susem. Podobna rumakom bogów w eposie Homera, miłość jego przebyła w mgnieniu oka olbrzymie przestrzenie.
— Gdyby śmierć miała mnie czekać na progu, szedłbym jeszcze prędzej, odparł.
— Poverino, wykrzyknął nieznajomy, znikając.
Mówić o niebezpieczeństwie zakochanemu, czyż to nie znaczy sprzedawać mu rozkosz? Nigdy lokaj Sarrasina nie widział, aby pan jego tak się stroił. Najpiękniejszą szpadę, dar Bouchardona, szarfę którą mu dała Klotylda, surdut naszywany w blaszki, kamizelkę ze srebrnej lamy, złotą tabakierkę, kosztowne zegarki, wszystko wydobył z kufrów; wystroił się jak młoda dziewczyna która spodziewa się spotkać na przechadzce swego pierwszego zalotnika. O oznaczonej godzinie, pijany miłością, kipiący nadzieją, Sarrasine, z twarzą zakrytą płaszczem, pobiegł na miejsce wyznaczone przez starą. Duenna czekała.
— Spóźnił się pan, rzekła. Pójdź.
Poprowadziła Francuza małemi uliczkami i zatrzymała się przed dość pokaźnym pałacykiem. Zapukała. Brama otwarła się. Powiodła Sarrasina przez labirynt schodów, kurytarzy i pokoi oświeconych jedynie mdłym blaskiem księżyca: niebawem przybyli do drzwi, z których przez szpary przenikało żywe światło i skąd dochodziły radosne śmiechy i głosy. Naraz, Sarrasine stanął olśniony: na jedno słowo starej, wpuszczono go do tego tajemniczego mieszkania. Ujrzał się w salonie wspaniale oświetlonym, bogato umeblowanym; na środku znajdował się stół zastawiony obficie, dźwigający przenajświętsze butelki, apetyczne flakony, migocące nakształt rubinów i djamentów. Poznał śpiewaków i śpiewaczki