Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Sarrazine uczynił gest wzgardy; odwracając głowę, musiał spojrzeć na posąg. I to jest złudzenie! wykrzyknął. Poczem, odwracając się ku Zambinelli: „Serce kobiety było dla mnie schronieniem, ojczyzną. Czy masz siostry, które byłyby do ciebie podobne? Nie. A więc umieraj, wykrzyknął. Ale nie, będziesz żył. Zostawić ci życie, czyż to nie znaczy skazać cię na coś gorszego niż śmierć? Nie mojej krwi ani mego istnienia żałuję, ale przyszłości i szczęścia mego serca. Twoja wątła ręka zwaliła moje szczęście. Jaką nadzieję mogę ci wydrzeć za wszystkie nadzieje któreś ty pokalał? Ściągnąłeś mnie aż do siebie. Kochać, być kochanym! to są odtąd słowa pozbawione sensu dla mnie, tak jak dla ciebie. Bezustanku będę myślał o tej kobiecie urojonej, widząc kobietę rzeczywistą“. Wskazał posąg gestem rozpaczy. „Zawsze będę miał w pamięci niebiańską harpię, która będzie zatapiać swoje szpony we wszystkie moje męskie uczucia i która naznaczy wszystkie inne kobiety piętnem niedoskonałości. Potworze, ty który nie możesz dać życia niczemu, ogołociłeś mi ziemię ze wszystkich kobiet!“
Sarrazine usiadł naprzeciw przerażonego śpiewaka. Dwie wielkie łzy wyszły z jego suchych oczu, potoczyły się po jego męskich policzkach i spadły na ziemię. Dwie łzy wściekłości, dwie łzy gorzkie i palące.
— Niema już miłości! Umarłem dla wszelkiej rozkoszy, dla wszystkich ludzkich wzruszeń.
„Przy tych słowach chwycił młot i cisnął nim w posąg z tak wściekłą siłą, że chybił. Sądził iż zniszczył ten pomnik swego szaleństwa; wówczas chwycił szpadę i błysnął nią aby zabić śpiewaka. Zambinella wydawał rozdzierające krzyki. W tej chwili weszli trzej ludzie i rzeźbiarz padł przeszyty trzema ciosami sztyletu.
— W imieniu kardynała Cicognara, rzekł jeden z nich.
— To dobrodziejstwo godne chrześcijanina, odparł Francuz oddając ducha.
Posępni wysłannicy oznajmili Zambinelli o niepokoju jego