Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/144

Ta strona została przepisana.

protektora, który czekał u bramy w zamkniętym powozie, aby go zabrać, skoro tylko będzie wolny.
— Ale, rzekła pani de Rochefide, jaki związek między tą historją a staruszkiem którego widzieliśmy u państwa de Lanty?
— Proszę pani, kardynał Cicognara zabrał posąg Zambinelli i dał go wykonać w marmurze. Znajduje się dzisiaj w muzeum Albani. Tam, w roku 1791, rodzina Lanty odnalazła posąg i poprosiła Viena aby go skopjował. Portret, który pani ukazał Zambinellę w dwudziestym roku, w chwilę po ujrzeniu go stuletnim starcem, posłużył później do Endymiona Girodeta; mogła też pani rozpoznać jego typ w Adonisie.
— Ale ten czy ta Zambinella...?
— Może być, proszę pani, jedynie wujecznym dziadkiem Marjaniny. Pojmuje pani teraz interes jaki może mieć pani de Lanty w tem aby ukryć źródło majątku który pochodzi...
— Dosyć! rzekła z rozkazującym gestem.
Przetrwaliśmy chwilę pogrążeni w najgłębszem milczeniu.
— I cóż? rzekłem.
— Och! wykrzyknęła wstając i przechadzając się wielkiemi krokami po pokoju. Podeszła, popatrzała na mnie i rzekła zmienionym głosem: „Obrzydził mi pan życie i miłość na długo. Mimo iż nie tak potwornie, czyż wszystkie uczucia ludzkie nie kończą się tak samo, okrutnym zawodem? Kiedy jesteśmy matkami, dzieci zabijają nas złem prowadzeniem lub chłodem. W małżeństwie czeka nas zdrada. Jako kochanki, porzucają nas, opuszczają. Przyjaźń! Czy istnieje? Jutro zrobiłabym się dewotką, gdybym nie czuła, że potrafię zostać jak skała niedostępna pośród burz życia. Jeżeli przyszłość chrześcijanina jest również złudzeniem, przynajmniej pryska ono aż po śmierci. Niech mnie pan zostawi samą.
— Och, rzekłem, pani umie karać.
— Czyż nie mam racji?
— Nie, odparłem, zdobywając się na odwagę. Kończąc tę hi-