ale przeciwnie urósł tak, że zrobił gratis portrety rodziny i ofiarował je oczywiście swemu teściowi, teściowej i żonie.
Dzisiaj, Piotr Grassou, który nie opuszcza ani jednej wystawy, uchodzi w mieszczańskich kołach za dobrego portrecistę. Zarabia koło dwunastu tysięcy franków rocznie i psuje za pięćset franków płótna. Żona jego dostała sześć tysięcy renty w posagu. Państwo Piotrowie mieszkają u rodziców. Vervellowie i Grassou, którzy rozumieją się doskonale, mają powóz i żyją najszczęśliwiej pod słońcem. Piotr Grassou nie wychodzi ze sfery mieszczańskiej, gdzie uważają go za jednego z największych artystów epoki. Nie robi się ani jednego portretu rodzinnego między rogatką du Trône a ulicą du Temple, któryby nie był pendzla tego wielkiego malarza w cenie conajmniej pięciuset franków. Wielki argument mieszczuchów w wyborze tego artysty, jest: „Mówcie o nim co chcecie, on lokuje dwadzieścia tysięcy franków rocznie u swego rejenta“. Ponieważ Grassou zachował się bardzo przyzwoicie w czasie rozruchów 12 maja, zrobiono go oficerem Legji. Jest majorem Gwardji Narodowej. Muzeum w Wersalu nie mogło nie zamówić obrazu batalistycznego u tak wybornego obywatela, który obchodził cały Paryż aby spotkać swoich dawnych kolegów i powiedzieć im niedbale:
— Król zamówił u mnie bitwę!
Pani de Fougères ubóstwia męża, któremu dała dwoje dzieci. Ten malarz, dobry ojciec i dobry mąż, nie może wszelako pozbyć się nieszczęsnej myśli: artyści drwią sobie z niego, nazwisko jego jest w pracowniach obelgą, krytycy nie zajmują się jego dziełami. Ale pracuje ciągle, i kandyduje do Akademji, i wejdzie do niej. Wreszcie — zemsta, od której rośnie mu serce! — kupuje obrazy od sławnych malarzy, kiedy są w kłopotach i zastępuje kicze z galerji Ville-d’Avray prawdziwemi arcydziełami, nie swojej roboty.
Bywają miernoty szkodliwsze i złośliwsze niż mierność Piotra Grassou, pozatem człowieka który robi wiele dobrego pocichu i jest wzorem uczynności.
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/169
Ta strona została przepisana.
Grudzień, 1839.