szywe, do którego dochodzą ci, którzy się za długo trzymają jednej spódnicy.
— Et, i wydaje ci się, że tutaj znalazłeś rajskiego ptaka, rzekł Bianchon. Twoja margrabina, mój drogi, zupełnie mi się nie podoba.
— Twoje liberalne przekonania mącą ci wzrok. Gdyby pani d’Espard była panią Rabourdin...
— Słuchaj, mój drogi: czyby była szlachcianką czy mieszczką, zawsze byłaby bez duszy, zawsze byłaby najdoskonalszym typem egoizmu. Wierz mi, lekarze przywykli sądzić sprawy i ludzi; najzdolniejsi z nas spowiadają duszę spowiadając ciało. Mimo tego ładnego buduaru, w którym spędziliśmy wieczór, mimo zbytku tego pałacu, możebne jest, że pani margrabina siedzi w długach.
— Z czego wnosisz?
— Nie twierdzę, przypuszczam. Mówiła o swojej duszy tak jak nieboszczyk Ludwik XVIII mówił o swojem sercu. Słuchaj mnie! Ta kobieta wątła, biała, jasnowłosa, która się skarży aby jej żałować, posiada zdrowie żelazne, wilczy apetyt, siłę i podłość tygrysa. Nigdy gazą, jedwab i muślin zręczniej nie drapowały kłamstwa! Ecco.
— Przerażasz mnie, Bianchon! zatem nauczyłeś się tak wiele od czasu naszego mieszkania u mamy Vauquer?
— Tak, od tego czasu, mój drogi, widziałem, och, ileż widziałem marjonetek, lalek i pajaców! Znam trochę obyczaje tych pięknych pań, których pielęgnujemy ciało i to co mają najdroższego, ich dziecko (o ile je kochają) lub ich twarz, którą ubóstwiają zawsze. Spędzasz noce przy ich łóżku, zadajesz sobie nieskończone trudy aby im oszczędzić najmniejszej skazy, mniejsza o to gdzie; udało ci się to, dochowujesz im tajemnicy jak grób, proszą cię o rachunek, i znajdują że to straszliwie drogo. Kto je ocalił? Natura! Zamiast cię popierać, obmawiają cię, bojąc się abyś nie został lekarzem której z ich przyjaciółek. Mój drogi, te kobiety o których wy mówicie: „To anioł!“ ja je widziałem rozebrane z minek, pod
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/18
Ta strona została przepisana.