do Paryża, o ile wścibscy prefekci policji nie przeszkodzą temu. Miano tolerować grę w czasie karnawału; głupi moraliści którzy przeforsowali zakaz gry, to głupcy, którzy przywrócą tę konieczną ranę, aż kiedy stanie się jawnym faktem, że Francja zostawia miljony w Niemczech.
Ten wesoły karnawał pogrążył nas, jak zwykle studentów, w srogiej nędzy. Wyzbyliśmy się przedmiotów zbytku; sprzedaliśmy zapasowe ubrania, obuwie, kamizelki, wszystko co mieliśmy podwójnego. Jedliśmy chleb i wędlinę, chodziliśmy ostrożnie, wzięliśmy się do pracy; byliśmy winni za dwa miesiące w hotelu i byliśmy pewni że mamy u odźwiernego sążnisty rachunek dochodzący sumy jakichś czterdziestu lub pięćdziesięciu franków. Już nie śmialiśmy się ani nie hałasowali mijając sionkę na dole: często przebywaliśmy ją jednym susem skacząc wprost z ostatniego schodu na ulicę. W dniu w którym zabrakło nam tytoniu do fajek, spostrzegliśmy się że jemy od kilku dni chleb bez cienia masła. Smutek był ogromny.
— Niema tytoniu! rzekł doktór.
— Niema paltota! rzekł wielki pieczętarz.
— A, hultaje! przebieraliście się na reduty! pachniały wam śniadanka i kolacyjki u Very’ego, ba w Rocher de Cancale! A suchy chleb nie łaska, moi panicze? Powinniście, rzekłem przybierając gruby głos, leżeć pod łóżkiem, nie warci jesteście leżeć na łóżku....
— Tak, pieczętarzu, ale niema tytoniu! rzekł Justyn.
— Czas napisać do naszych ciotek, do naszych matek, do naszych sióstr, że nie mamy już bielizny, że kursy paryskie zużyłyby druciane skarpetki. Rozwiążemy piękny problem chemiczny, przetwarzając bieliznę w srebro.
— Ale jak żyć aż do otrzymania odpowiedzi?
— A więc pójdę zapożyczyć się hipotecznie u którego z przyjaciół, który nie wyczerpał swoich kapitałów.
— Na co liczysz?
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/181
Ta strona została przepisana.