Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/21

Ta strona została przepisana.

co za radość widzieć pierwiosnek kiełkujący z pod śniegu! Uśmiech rzucony z pod wachlarza zadaje kłam udanej surowości i wart jest wszystkich niepohamowanych wylewów twoich mieszczek o hipotetycznej zdolności poświęceń: bo w miłości poświęcenie bliskie jest wyrachowania. Przytem kobieta modna, z domu Blamont-Chauvry, ma też swoje atuty! Jej atuty, to majątek, wpływy, blask wzgarda dla wszystkiego co jest poniżej niej...
— Dziękuję, rzekł Bianchon.
— Stary mieszczuchu! odparł śmiejąc się Rastignac. No, nie bądź pospolity, rób jak twój przyjaciel Desplein: zostań baronem, bądź kawalerem orderu św. Michała, zostań parem Francji i wydaj swoje córki za książąt.
— Wolałbym, żeby pięćkroć sto tysięcy djabłów...
— Ech, ech, jesteś wielki tylko w medycynie; doprawdy, przykrość mi sprawiasz.
— Nienawidzę tego rodzaju ludzi; pragnąłbym rewolucji, któraby nas od nich uwolniła na zawsze.
— Zatem, drogi Robespierze z lancetem, nie pójdziesz jutro do wuja Popinot?
— Owszem, rzekł Bianchon; kiedy chodzi o ciebie, poszedłbym z wiadrem po wodę do piekła...
— Drogi przyjacielu, rozczulasz mnie; przysiągłem, że margrabia dostanie się pod kuratelę! Patrz, jeszcze znajduję w oku jakąś starą łzę aby ci podziękować.

— Ale, ciągnął Horacy, nie przyrzekam ci że coś wskóram u Jana Juljusza Popinot[1]. Ty go nie znasz! Przyprowadzę go pojutrze do twojej margrabiny, niech go omota, jeśli zdoła. Wątpię. Wszystkie trufle, wszystkie księżne, wszystkie pulardy i wszystkie gilotyny mogłyby się tam znaleźć w całej krasie swoich pokus; król mógłby mu przyrzec Parostwo, Pan Bóg mógłby mu ofiarować inwestyturę raju i dochody czyśćca; żadna z tych potęg nie uzyska-

  1. Cezar Birotteau.