— Moje kochanie, rzekł wreszcie, dawał jej bowiem często to miano, gdy nawet słowa miłosne zdawały mu się zbyt słabe na wyrażenie swoich uczuć, moje kochanie, czemu ty boisz się że umrzesz?
— Jestem chora, drogi aniele, z każdym dniem siły moje słabną, a choroba moja jest bez ratunku, wiem o tem.
— Cóż to za choroba?
— Powinnam zapomnieć o niej, a ty nigdy nie powinieneś znać przyczyny mojej śmierci.
Dziecko milczało chwilę, spoglądając ukradkiem na matkę, która z oczyma wzniesionemi w niebo patrzała na chmury. Chwila słodkiej melancholji! Ludwik nie wierzył w bliską śmierć matki, ale odczuwał jej zgryzoty mimo że ich nie zgadywał. Uszanował tę długą zadumę. Gdyby był starszy, byłby wyczytał na tej wzniosłej twarzy uczucie wyrzutu mieszające się ze wspomnieniem szczęścia, całe życie kobiety: dziecięctwo bez troski, chłodne małżeństwo, straszliwą namiętność, kwiaty zrodzone w czasie burzy, zniszczone piorunem, w przepaści z której nie ma powrotu.
— Matko ukochana, rzekł wreszcie Ludwik, czemu kryjesz mi swoje cierpienia?
— Mój synu, odparła, powinniśmy kryć nasze zgryzoty oczom obcych, ukazywać im wesołą twarz, nie mówić im nigdy o sobie, zajmować się niemi, te zasady, przestrzegane w rodzinie, są jednem ze źródeł szczęścia. Będziesz miał wiele do przecierpienia kiedyś! Wspomnij wówczas na biedną matkę, która umierała w twoich oczach uśmiechając się do ciebie ciągle i kryla ci swoje cierpienia; znajdziesz wówczas siłę, aby znieść niedole życia.
I połykając łzy, starała się objaśnić synowi mechanizm życia, wartość, charakter, trwałość majątków, stosunki społeczne, uczciwe środki zdobycia pieniędzy na swoje potrzeby, oraz konieczność wykształcenia. Następnie, zdradziła mu jedną z przyczyn swego ciągłego smutku i swoich łez, mówiąc, że nazajutrz po jej śmierci on
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/213
Ta strona została przepisana.