stwa podziałały na jego wyobraźnię. Marynarz znowuż nabrał sympatji do tego młodego chłopca, którego oczy błyszczały energją. Ludwik, chciwy opowiadań żołnierskich i ciekawy wiadomości, szukał towarzystwa marynarza aby z nim rozmawiać. Spensjonowany kapitan miał przyjaciela i kolegę, pułkownika piechoty, skreślonego jak on, z kadrów armji; młody Gaston mógł tedy kolejno zapoznać się z życiem obu i z życiem okrętu. Toteż zasypywał pytaniami dwóch wojskowych. Następnie, przejąwszy się zawczasu ich niedolą i ich twardem życiem, poprosił matki o pozwolenie zrobienia wycieczki po okolicy dla rozerwania się. Ponieważ zdziwieni nauczyciele powiadali pani Willemsens, że syn pracuje za wiele, przyjęła tę prośbę z radością. Chłopiec robił tedy forsowne wycieczki. Chcąc się zahartować, drapał się na najwyższe drzewa z niewiarygodną szybkością; nauczył się pływać; nie sypiał. Nie był już dawnem dzieckiem; był to młodzieniec, którego twarz słońce opaliło na branż i na której pojawiała się już jakaś głęboka myśl.
Przyszedł październik, pani Willemsens mogła już wstawać zaledwie o południu, kiedy promienie słońca odbijające się w Loarze i skupione na terasach stwarzały w Granatce ową temperaturę dorównującą ciepłym i łagodnym dniom w zatoce neapolitańskiej, dzięki czemu lekarze miejscowi zalecają ją jako pobyt. Siadała wówczas pod drzewem, a synowie nie opuszczali jej już. Ustały nauki, odprawiano nauczycieli. Matka i dzieci chcieli żyć wspólnie, bez pracy, bez rozrywek. Nie było ani płaczu, ani radosnych krzyków. Starszy, leżąc na trawie przy matce, żył jej oddechem jak kochanek, całował jej nogi. Marjan, niespokojny, chodził zrywać dla niej kwiaty, znosił je ze smutną miną i wspinał się na palce aby uszczknąć na jej wargach pocałunek podobny do pocałunku młodej dziewczyny. Ta biała kobieta z wielkiemi czarnemi oczami, wyczerpana, powolna w ruchach, nie skarżąca się nigdy, uśmiechająca się do dwóch dzieciaków, żywych, tryskających zdrowiem, tworzyła z nimi wspaniały obraz, któremu nie brakło ani melancholijnego
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/216
Ta strona została przepisana.