Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/223

Ta strona została przepisana.

nie i wyszedł, odprowadzony przez brata do bramy. Tam udzielił mu najtkliwszych przestróg, tłumacząc mu jego sieroctwo; poczem, przyjrzawszy mu się jakiś czas, uściskał go, spojrzał nań jeszcze, otarł łzę, i ruszył odwracając się wiele razy, aby widzieć do ostatniej chwili brata, który stał w progu kolegjum.
W miesiąc później, Ludwik wstąpił jako majtek na okręt rządowy i wypłynął z Rochefort. Wsparty na parapecie korwety Iris, patrzał na wybrzeża Francji, które umykały szybko i gubiły się w błękitnej linji widnokręgu. Niebawem znalazł się sam, zgubiony pośród Oceanu, tak jak był w świecie i w życiu.
— Nie trzeba płakać, chłopcze! jest Bóg dla wszystkich, rzekł stary marynarz głosem szorstkim i poczciwym zarazem.
Chłopiec podziękował spojrzeniem pełnym dumy. Następnie, spuścił głowę, godząc się z życiem marynarza. Uczuł się ojcem.

Angoulême, sierpień 1832.