Ta strona została przepisana.
Wyszedłem spiesznie, unosząc w sercu wiekuiste wspomnienie smutku i grozy. Rzadko zdarzy mi się ujrzeć kondukt ciągnący samotnie, bez rodziny, przez ulice Paryża, abym nie pomyślał o tej przygodzie, i za każdym razem odnajduję w niej mowy temat do refleksyj. Jestto cały dramat rozegrany między pięcioma osobami; nieznane ich losy układają mi się na tysiąc sposobów, zaprzątają mnie całe godziny...
Długo trwaliśmy w milczeniu. Lekarz opowiedział tę historję tonem tak przejmującym, gesty jego były tak wymowne, akcenty tak żywe, że wdzieliśmy kolejno i ofiarę, i kondukt nędzarzy, prowadzony przez „łapiduchów“, jadący truchtem w stronę cmentarza...