— Proszę pani, rzekł sędzia nibyto nie zdając sobie sprawy z wagi twoich słów, chłopak piętnastoletni i jego brat, liczący zapewne trzynaście lat, mają nogi i spryt, mogliby panią odwiedzać pokryjomu; jeżeli nie przychodzą, są posłuszni ojcu, aby zaś słuchać go do tego stopnia, muszą go bardzo kochać.
— Nie rozumiem pana, rzekła margrabina.
— Nie wie pani może, odparł Popinot, iż jej adwokat utrzymuje w pani skardze, że pani drogie dzieci są bardzo nieszczęśliwe u ojca.
Pani d’Espard odparła z czarującą niewinnością:
— Nie wiem, co mój adwokat wkłada mi w usta.
— Daruje mi pani te wnioski, ale Sprawiedliwość waży wszystko, ciągnął Popinot. To, o co pytam, płynie z chęci dobrego poznania sprawy. Wedle pani, pan d’Espard opuścił panią pod bardzo błahym pozorem. Zamiast udać się do Briançon, dokąd chciał panią zabrać, został w Paryżu. Ten punkt nie jest jasny. Czy on znał tę Jeanrenaud przed małżeństwem z panią?
— Nie, proszę pana, odparła margrabina z odcieniem niezadowolenia, widocznym jedynie dla Rastignaca i dla kawalera d’Espard.
Drażniło ją, że znalazła się na śledztwie przed tym sędzią, którego zamierzała ugnieść w palcach; że jednak Popinot, dzięki swemu zaabsorbowaniu, minę miał wciąż jednako niemądrą, przypisała tę jego indagację owej manji pytań, jaką Wolter dał swemu posłowi w Prostaczku.
— Rodzice moi, ciągnęła, wydali mnie za mąż w szesnastym roku za pana d’Espard, którego nazwisko, majątek, obyczaje odpowiadały temu, co moja rodzina życzyła sobie znaleźć w moim przyszłym mężu. Pan d’Espard miał wówczas dwadzieścia sześć lat, był gentlemanem w angielskiem znaczeniu słowa; podobało mi się jego wzięcie, zdawało się że jest bardzo ambitny, a ja lubię ludzi ambitnych, rzekła spoglądając na Rastignaca. Gdyby pan d’Espard nie był spotkał owej pani Jeanrenaud, jego przymioty, jego wiedza.
Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/57
Ta strona została przepisana.