Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/60

Ta strona została przepisana.

80. Sądzę, że ich dochód musi wynosić więcej niż sześćdziesiąt tysięcy. Syn ma zresztą bardzo ładną pensję.
— Jeżeli oni wydają sześćdziesiąt tysięcy franków, rzekł sędzia, ileż wydaje pani?
— Ja? rzekła pani d’Espard, mniejwięcej tyleż samo.
Kawaler drgnął, margrabina zaczerwieniła się, Bianchon spojrzał na Rastignaca; ale sędzia przybrał wyraz dobroduszny, który zwiódł panią d’Espard. Kawaler nie brał już żadnego udziału w rozmowie, ujrzał że wszystko stracone.
— Tych ludzi, proszę pani, rzekł Popinot, możnaby pozwać przed sąd.
— Tak i ja sądziłam, rzekła margrabina zachwycona. Zagrożeni policją poprawczą, weszliby w układy.
— Proszę pani, rzekł Popinot, kiedy pan d Espard panią porzucił, czy nie dał pani pełnomocnictwa na prowadzenie i administrowanie pani majątkiem?
— Nie rozumiem celu tych pytań, rzekła żywo margrabina. Zdaje mi się, że, gdyby pan miał na względzie położenie, w jakie mnie wtrąca szaleństwo mego męża, powinienby się pan zajmować nim a nie mną.
— Proszę pani, rzekł sędzia, właśnie zmierzamy do tego. Zanimby trybunał powierzył pani, lub komu innemu, zarząd dóbr pana d’Espard (w razie poddania go kurateli), musi wiedzieć, w jaki sposób pani zawiadowała własnym majątkiem. Jeżeli pan d’Espard dał pani pełnomocnictwo, okazał pani zaufanie, i trybunał oceniłby tą okoliczność. Czy ma pani pełnomocnictwo? Czy może pani kupowała lub sprzedawała swoje nieruchomości, lokowała kapitały?
— Nie, parnie, nie jest w zwyczaju domu Blamont-Chavry handlować, rzekła żywo dotknięta w szlacheckiej dumie i zapominając o swej sprawie. Moje dobra zostały nienaruszone, a pan d’Espard nie dawał mi pełnomocnictwa.