Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/61

Ta strona została przepisana.

Kawaler przyłożył rękę do oczu aby nie zdradzić żywego niezadowolenia, jakie sprawiała mu nieopatrzność szwagierki, która grzebała się swemi odpowiedziami. Popinot szedł prosto do celu mimo kołowań swego badania.
— Pani, rzekł sędzia wskazując kawalera, ten pan jest z pewnością pani krewnym? możemy mówić szczerze w obecności tych panów.
— Niech pan mówi, rzekła margrabina zdziwiona temi ostrożn ościami.
— A więc, proszę pani, przyjmuję, że pani wydaje tylko sześćdziesiąt tysięcy na rok, a ta suma wyda się usprawiedliwiona każdemu, kto widzi pani stajnie, pałac, liczną służbę oraz przyzwyczajenia domu, którego zbytek, o ile mogę sądzić, przewyższa zbytek pani Jeanrenaud.
Margrabina skinęła głową.
— Otóż, podjął sędzia, jeżeli pani posiada tylko dwadzieścia sześć tysięcy franków renty, mogłaby pani, mówiąc między nami, mieć jakieś sto tysięcy franków długów. Trybunał byłby tedy w prawie sądzić, że w pobudkach, jakie panią skłaniają do żądania kurateli nad mężem, gra rolę interes osobisty, konieczność zapłacenia długów, gdyby... je... pani... miała. Rekomendacje z pewnych stron zainteresowały mnie pani sytuacją, niech ją pani dobrze rozpatrzy, niech się pani wyspowiada. Byłby jeszcze czas (w razie gdyby moje przypuszczenia były słuszne) uniknąć skandalu nagany którą trybunał miałby prawo wyrazić w motywach swojego wyroku, o ileby pani nie określiła swego położenia jasno i wyraźnie. Jesteśmy zmuszeni zgłębiać pobudki skarżących zarówno jak słuchać obrony człowieka zagrożonego kuratelą; badać czy strona skarżąca nie powoduje się namiętnością, czy nie działa pod wpływem chciwości niestety aż nazbyt częstej...
Margrabina była jak na rozżarzonych węglach.
— ...Toteż potrzebuję mieć wyjaśnienia w tym przedmiocie, ciągnął sędzia. Ja, pani margrabino, nie chcę od pani rachunków;