kiego, nawet odpowiedzi. Zresztą, porozumiałem się już z pańskim prezydentem; sprawę której pan się zrzeknie, powierzono panu Camusot. Rzecz załatwiona niejako w rodzinie. Słowem, proszę pana o to zrzeczenie się jako o osobistą przysługę, a w zamian otrzyma pan krzyż Legji, który panu się od tak dawna należy; biorę to na siebie.
Widząc pana Camusot[1], świeżo powołanego z prowincji do Paryża, jak się przysuwa kłaniając się sędziemu i prezydentowi, Popinot nie mógł się wstrzymać od ironicznego uśmiechu. Ten młody człowiek, wypełzły blondyn, wyglądał na człowieka gotowego powiesić lub odciąć ze sznurka, na życzenie możnych tego świata, zarówno niewinnego jak winnego. Popinot wyszedł skłoniwszy się prezydentowi i sędziemu, nie racząc nawet poruszyć kłamliwego podejrzenia jakie nań rzucono.
- ↑ Gabinet starożytności, Blaski i nedze życia kurtyzany, Kuzyn Pons.