Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

mnie tak jak w pierwszy dzień po ślubie. Szama nie wiem czo on ma takiego! to to sztróżowskie życie! wciąż jedno obok drugiego, wciąż rażem!... Niechże się pan tak nie odkrywa!... wykrzyknęła przyskakując i podciągając kołdrę Ponsowi na piersi. Jeżeli pan nie będzie słuchał, jeżeli pan nie będzie robił wszystkiego co każe pan Poulain, który jest, trza panu wiedzieć, dobry jak sam ten Pambóg, odrzekam się wszystkiego... Trzeba mnie szłuchać...
Dag, bani Dzipod, pęcie bani złuchał, odparł Schmucke, po on chce szydź tla sfeko bżyjadziela Schmuckego, rędżę sa do.
— Zwłaszcza niech się pan nie niecierpliwi, mówiła Cibotowa, bo już pańska choroba dosyć pana uszposzabia do tego, niema czo jej jeszcze pomagać. Bóg nam zsyła nasze cierpienia, moje drogie panisko, karze nas ża nasze winy... Ma pan pewno jakie grzeszki na sumieniu?...
Chory poruszył przecząco głową.
— Och! nie gadaj pan, musiał się pan bałamucić za młodu, figle, romansze, może pan ma gdzieś po świecie owocz szwoich amorów, beż dachu, beż domu, beż chleba... Och, te mężczyzny! Kocha to jeden dzień, a potem fiut! nie myśli to już o niczem, nawet o paru groszach na mamkę!... Biedne kobiety!...
— Nikt mnie nie kochał na świecie; jeden Schmucke i moja biedna matka, rzekł smutno Pons.
— Et, nie był ż pana święty! był pan młody i musiałeś pan być ładny chłopiec, kiedyś miał dwadzieścia lat. I szercze ma pan dobre... dalibóg ja byłabym pana kochała...
— Zawsze byłem brzydki jak ropucha! rzekł Pons w rozpaczy.
— Mówi pan tak przez szkromność, bo pan ma to do siebie, że pan jest bardzo szkromny.
— Ale nie, droga Cibot, powtarzam pani, byłem zawsze brzydki, nikt mnie nie kochał...
— Także gadanie!... rzekła odźwierna. Chcze pan wmówić we mnie, że pan jest, w pańskim wieku, jak ta lelija... Gadaj pan