— Ano widzisz, chciałaś wielkiej kabały!... Ale pociesz się, nie wszyscy zamordowani w kartach umierają.
— Ale czy to możliwe, pani Fontaine?
— A, moje dziecko, ja tego niewiem. Chciałaś zapukać do bramy przyszłości, pociągnęłam sznurek, oto wszystko; i on przyszedł!
— Kto, on? spytała pani Cibot.
— No, któżby? Duch! odparła zniecierpliwiona czarownica.
— Do widzenia, pani Fontaine! wykrzyknęła odźwierna. Nie znałam wielkiej kabały, przestraszyła mnie pani że jej!
— Pani ani dwa razy na miesiąc nie doprowadza się do takiego stanu, rzekła służąca wyprowadzając odźwierną. Zdechłaby z tego, tak ją to wysila. Teraz zje parę kotletów i prześpi się ze trzy godziny...
Wracając, Cibotowa zrobiła to, co wszyscy radzący się czynią ze wszystkiemi radami. Uwierzyła w to, co wyrocznia zwiastowała pomyślnego, a sceptycznie przyjęła zapowiedź nieszczęścia. Nazajutrz, umocniona w postanowieniu, gotowała się wszystko puścić w ruch, aby dojść do majątku wyłudzając część zbiorów Ponsa. Toteż, przez jakiś czas nie miała innej myśli poza kombinowaniem środków wiodących do celu. Wytłumaczone powyżej zjawisko, — zjawisko skupienia sił moralnych u wszystkich ludzi prostych, którzy, nie zużywając zdatności intelektualnych, jak ludzie wyższej sfery, na codzień, znajdują je w całej świeżości w chwili gdy w ich mózgu obudzi się owa straszliwa sprężyna zwana myślą, — zjawisko to wystąpiło u pani Cibot z niezwykłą siłą. Tak jak myśl wytwarza cudowne ucieczki więźniów i cuda uczucia, tak samo ta odźwierna, wspomagana chciwością, stała się przebiegła jak Nucingen w opałach, sprytna pod swą głupotą jak uroczy la Palferine[1].
W kilka dni później, około siódmej rano, widząc antykwarza otwierającego sklep, podeszła kocim ruchem.
- ↑ Król cyganerji.