sów mieścił największe rzadkości pracy ludzkiej: kość słoniową, bronzy, drzewo, emalję, złotnictwo, porcelanę, etc.
Skoro Żyd znalazł się w tym przybytku, podszedł prosto do czterech arcydzieł, w których poznał chlubę zbioru. Były to dzieła mistrzów, których brakło jego kolekcji. Były dla niego tem, czem są dla przyrodników owe desiderata, za któremi podejmują podróże od Wschodu na Zachód, pod zwrotnik, w pustynię, pampasy, stepy, dziewicze lasy. Pierwszy obraz był to Sebastjan del Piombo, drugi Fra Bartolomeo della Porta, trzeci krajobraz Hobbemy, ostatni zaś — portret kobiety Albrechta Dürera, cztery brylanty! Sebastjan del Piombo jest w malarstwie jakgdyby błyszczącym punktem, w którym trzy szkoły dały sobie schadzkę, wnosząc wszystkie swoje szacowne przymioty. Ten malarz wenecki przybył do Rzymu aby tam posiąść styl Rafaela, pod kierunkiem Michała Anioła, który chciał go przeciwstawić Rafaelowi, walcząc, w osobie jednego ze swych najtęższych uczniów przeciw temu arcykapłanowi sztuki. Toteż koloryt wenecki, florencka kompozycja i styl rafaelowy stopiły się w jedno w nielicznych obrazach, które raczył namalować ten leniwy genjusz, a do których kartony rysował podobno Michał Anioł. Toteż można pojąć, do jakiej doskonałości doszedł ów człowiek uzbrojony tą ptrójną siłą, kiedy się studjuje, w Muzeum paryskiem, portret Baccia Bandinelli, mogący stanąć, bez ujmy dla siebie, obok Mężczyzny z rękawiczką Tycjana, obok portretu starca w którym Rafael zjednoczył doskonałość własną z doskonałością Corregia i obok Karola VIII Leonarda da Vinci. Te cztery perły są jednakiej wody, jednako wypieszczone, mają jednaki blask, jednaką wartość. Sztuka ludzka nie może iść dalej. Jest wyższa od natury, która oryginałom dała życie tylko na chwilę. Z dzieł tego wielkiego genjusza, tej nieśmiertelnej ale nieuleczalnie leniwej palety, Pons posiadał Modlącego się kawalera maltańskiego, malowanego na łupku, świeżością, wykończeniem, głębią przewyższającego jeszcze portret Baccia Bandinelli. Obraz Fra Bartolomeo, przedstawiający Świętą rodzinę, mógłby dla wie-
Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/145
Ta strona została skorygowana.