Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/150

Ta strona została przepisana.

(bo pan Poulain powiedział że już z nim kaput!), ten kutwa ani wspomni że mi co chce zapisać, ot tak jakby mnie nie znał! Słowo honoru, człowiek ma to co mu się należy (tylko wtedy kiedy sam weźmie, słowo uczciwej kobiety, bo licz-że tu na spadkobierców!... właśnie! Ot, powiem wam, słowa nie cuchną: wszyscy ludzie to kanał je!
— To prawda, rzekł półgębkiem Magus; jeszcze my, dodał spoglądając na Remonancqa, jesteśmy najuczciwsi...
— Dajcie mi pokój, podjęła Cibotowa, nie mówię o was... O obcych się nie mówi, jak powiada przysłowie!... Przysięgam wam, że ci dwaj panowie winne mi się blisko trzy tysiące franków, że to trochę co mam poszło już na lekarstwa i na ich wydatki... A jeśli nie zechcą uznać tego co na nich wyłożyłam?... Ja jestem tak głupia z moją uczciwością, że nie śmiem im wspomnieć o tem. Powiedzcie mi, wy co się rozumiecie na interesach, czy radzicie mi iść z tem do adwokata?...
— Adwokata! wykrzyknął Remonencq, paniś tam bardziej kuta niż wszystkie adwokaty!...
Łoskot ciężkiego ciała, padającego na podłogę w jadalni, rozległ się w obszernej klatce schodowej.
— Och, Boże, krzyknęła Cibotowa, co się tam dzieje? Zdaje się, że to mój pan.
Popchnęła swoich wspólników, którzy szybko zbiegli, poczem odwróciła się, popędziła do jadalni, i ujrzała Ponsa, który, zemdlony, leżał w koszuli jak długi! Wzięła starego kawalera na ręce, uniosła go jak piórko i zaniosła do łóżka. Położywszy umierającego, dała mu wąchać spalone pierze, zwilżyła mu skronie wodą kolońską, przywołała go do życia. Następnie, skoro ujrzała że Pons otwiera oczy, że odzyskuje przytomność, wzięła się pod boki.
— Bez pantofli! w koszuli! toć pan to może życiem przypłacić! I czemuż to pan mi nie ufa?... Jeżeli tak, żegnam pana. Po dziesięciu latach służby, kiedy ja dokładam do pańskiego gospodarstwa, kiedy wszystkie moje oszczędności w(to wsiąkły, byle tyl-